Niemiecka Lewica chce legalizacji konopi indyjskich oraz stworzenia klubów, które zajmowałyby się uprawą konopi. Tą propozycją zajęła się w środę parlamentarna komisja zdrowia, ale zarówno rząd, jak i większość partii odrzuca możliwość legalizacji "trawki".
Jak argumentują posłowie Lewicy w swoim projekcie nowelizacji przepisów, obecnie obowiązujący zakaz nie jest skuteczną metodą walki z nielegalnym handlem i konsumpcją marihuany czy haszyszu i wciąż bardzo wiele osób sięga po te narkotyki.
"Zakaz nie jest też konieczny, bo ryzyko związane z konsumpcją konopi jest porównywalne w przypadku osób dorosłych z ryzykiem związanym ze spożywaniem alkoholu czy paleniem tytoniu" - ocenia inicjator projektu nowelizacji poseł Frank Tempel, były policjant, który zapewnia, że sam nie pali "trawki".
Lewica domaga się, aby dozwolone było posiadanie do 30 gramów konopi indyjskich na własny użytek. Handel konopiami i produktami z nich pozostałby zabroniony. Oprócz tego powinny powstawać "kluby konopi" - zarejestrowane stowarzyszenia, których członkami mogłyby być tylko osoby pełnoletnie i które zajmowałyby się uprawą konopi dla swoich członków.
"Na czarnym rynku niemożliwa jest kontrola zarówno nad ilością konsumpcji, jak i jakością (konopi)" - powiedziała na posiedzeniu komisji zdrowia ekspert Nicole Krumdiek z Uniwersytetu w Bremie.
Zdecydowanie przeciwna inicjatywie Lewicy jest rządowa pełnomocnik ds. walki z narkotykami Mechthild Dyckmans. "Zakaz jest skuteczny. Stanowi on sygnał dla młodzieży, że konopie są czymś niebezpiecznym i nie powinno się po nie sięgać" - oceniła.
Podobnego zdania są politycy większości niemieckich partii. Chadek Johannes Singhammer podkreślił, że bagatelizowanie szkodliwości konopi jest nieodpowiedzialne. Z kolei zdaniem socjaldemokratki Angeliki Graf, legalizacja marihuany i haszyszu poprzez tworzenie "klubów konopi" raczej powodowałaby problemy niż je rozwiązywała. Nawet generalnie przychylni legalizacji marihuany Zieloni sceptycznie oceniają pomysł tworzenia "klubów konopi".