Istota ustawy refundacyjnej jest nie do ruszenia - powiedział w środę premier Donald Tusk. Dodał, że widzi dobrą wolę po stronie lekarzy i wyraził nadzieję na porozumienie.
Tusk zadeklarował podczas konferencji prasowej po spotkaniu z przedstawicielami protestujących lekarzy, że wyraża gotowość do prac na rzecz zawieszenia mechanizmu karania lekarzy za niedokładne sprawdzenie, czy pacjent jest ubezpieczony. Miałoby to obowiązywać do czasu opracowania informatycznego centralnego wykazu osób ubezpieczonych.
Premier podkreślił, że nie wie, jak długo potrwa przygotowanie takiego wykazu, ale będzie to jeden z priorytetów rządu. Tusk zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu ma rozmawiać w tej sprawie z prezesem NFZ Jackiem Paszkiewiczem, ministrem administracji i cyfryzacji Michałem Bonim oraz prezesem ZUS Zbigniewem Derdziukiem. Zapewnił, że po tych rozmowach postara się o "zobowiązujący komunikat w sprawie".
Tusk oświadczył też, iż możliwa jest zmiana przepisów nakładających na lekarzy obowiązek określania stopnia refundacji. Zaznaczył, że nie będzie to dotyczyło wszystkich leków. Jak mówił premier, w przypadku niektórych medykamentów opis poziomu refundacji będzie konieczny; chodzi o te mające kilka poziomów finansowania. Podkreślił, że rozważane jest rozwiązanie umożliwiające stawianie na recepcie np. litery - symbolu choroby.
Dodał, że wprowadzenie zmian dotyczących określania stopnia refundacji jest możliwe za pomocą rozporządzenia. Szczegóły rozwiązań ma przestawić minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, który w środę spotyka się z przedstawicielami Naczelnej Rady Lekarskiej i Naczelnej Rady Aptekarskiej.
"Otwarte jest pole do dyskusji na temat niektórych przepisów wykonawczych czy zapisów ustawowych" - powiedział premier. Zaznaczył, że "nie do zaakceptowania" są próby "otwarcia listy refundacyjnej" na możliwość przepisywania do refundacji medykamentów spoza niej.
Według Tuska, protest "pieczątkowy" lekarzy i jego forma jest nie do zaakceptowania przede wszystkim ze względu na interes pacjentów. "Rozumiem motywację tych, którzy w protest się zaangażowali; rozumiem, że jest to próba obrony przed niektórymi skutkami ustawy i nie ma tam złej woli, ale nie zmieniam poglądu, że forma protestu jest nie do zaakceptowania ze względu na bezpieczeństwo pacjentów" - mówił premier. Dodał, że nie może uznać tej formy protestu za dialog.
Zdaniem premiera ustawa refundacyjna, nawet jeśli niektóre jej zapisy są kwestionowane przez lekarzy, jest ustawą działającą. "Musi być respektowana tak długo, jak długo nie jest zmieniona" - zaznaczył premier. Zaznaczył, że "nie może być tak, że ustawa, która nie odpowiada jakieś grupie zawodowej czy społecznej, jest łamana lub omijana".
Tusk oświadczył również, że pieczątka "Refundacja do decyzji NFZ" jest bez znaczenia prawnego. "Proponujemy aptekom, aby traktowały recepty, jakby tej pieczątki nie było" - dodał. Premier podkreślił, że większość aptek radzi sobie z realizacją recept z takimi pieczątkami.
W środę premier spotkał się z przedstawicielami Porozumienia Zielonogórskiego, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, portalu Konsylium24 oraz Federacji Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Po rozmowach prezes PZ Jacek Krajewski powiedział, że jest przestrzeń do kompromisu, ale protest "pieczątkowy" na razie będzie kontynuowany. Z kolei przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel powiedział PAP, że postulatem jego związku jest nowelizacja ustawy refundacyjnej. Zaznaczył, że decyzję w sprawie protestu podjął zarząd OZZL i tylko on może ją odwołać.
Po konferencji premiera rozpoczęło się spotkanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza z Naczelną Radą Lekarską i Naczelną Radą Aptekarską. NRL od tych rozmów uzależnia decyzję w sprawie zarekomendowania protestu "pieczątkowego" lekarzom.
Od początku roku lekarze m.in. z OZZL i PZ - w proteście przeciwko przepisom refundacyjnym, które ich zdaniem są zbyt restrykcyjne i nakładają na medyków biurokratyczne obowiązki - nie określają na receptach poziomu refundacji leku i stawiają pieczątkę: "Refundacja leku do decyzji NFZ". Część pacjentów mimo prawa do wykupienia leków ze zniżką musi płacić za nie więcej.
Lekarze podkreślają, że nie posiadają narzędzi, np. odpowiedniego systemu komputerowego, umożliwiających im wywiązanie się z nałożonych obowiązków. Jak mówią, obawiają się wysokich kar finansowych, które przewiduje ustawa refundacyjna. Podkreślają też, że wypisywanie recept według nowych zasad zabiera im więcej czasu, który powinien być przeznaczany na leczenie pacjenta.
Protest "pieczątkowy" oficjalnie poparło kilkanaście Okręgowych Izb Lekarskich; nieoficjalnie prawie wszystkie.
Nasza sonda: Kto ponosi główną odpowiedzialność za bałagan z refundacją leków?