Setki tysięcy Koreańczyków szczelnie wypełniły w czwartek największy plac w Phenianie, aby uczestniczyć w drugim, ostatnim dniu uroczystości żałobnych ku pamięci Kim Dzong Ila. Była to zarazem demonstracja poparcia dla jego syna Kim Dzong Una jako następnego przywódcy.
Opuszczone do połowy masztów flagi łopotały na wietrze. Kraj zamarł, gdy zmarłego przywódcę upamiętniono trzema minutami ciszy. Następnie w całym kraju rozległy się syreny.
Najmłodszy syn Kim Dzong Ila, wyznaczony na jego następcę Kim Dzong Un, przypatrywał się uroczystościom z balkonu pobliskiego budynku, otoczony najwyższymi dygnitarzami partyjnymi i wojskowymi. Towarzyszył mu wuj Dzang Song Tek, który - zdaniem obserwatorów - będzie jego mentorem w okresie konsolidowania władzy. Dwóch starszych synów Kim Dzong Ila - Kim Dzong Nama i Kim Dzong Czoia - nie widziano na uroczystościach żałobnych.
Jak podkreśliła agencja Associated Press, uroczystości te były zarazem demonstracją poparcia dla rodzącej się roli przywódczej Kim Dzong Una. "Szare eminencje Korei Północnej ogłosiły Kim Dzong Una najwyższym przywódcą (...), cementując władzę rodziny Kimów na kolejne pokolenie" - napisała AP.
Według agencji wyraźne publiczne poparcie dla Kim Dzong Una podczas pożegnania jego ojca jest silnym sygnałem, że rząd i przedstawiciele wojska zjednoczyli się wokół niego. "Plan ojca jest wprowadzany w życie" - uznał Ralph Cossa, szef amerykańskiego think-tanku Pacific Forum CSIS, nawiązując do zaplanowanej przez Kim Dzong Ila sukcesji.
Czwartkowe uroczystości były "wydarzeniem, mającym publicznie potwierdzić i umocnić status Kim Dzong Una" - powiedział południowokoreański analityk Dzeung Jang Te. "Kim Dzong Il rozłożył czerwony jedwabny dywan i Kim Dzong Un musi jedynie po nim przejść" - dodał.
Dziennikarka BBC Lucy Williamson uznała, że uroczystości żałobne były "nieoficjalnym przekazaniem władzy w dynastii Kimów".
Północnokoreańska gazeta "Rodong Sinmun" wezwała już Kim Dzong Una do objęcia po ojcu funkcji najwyższego dowódcy sił zbrojnych. Profesor południowokoreańskiego Korea University Ju Ho Jeol oczekuje, że syn zmarłego przywódcy formalnie przejmie też kierowanie partią oraz zostanie przewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej.
"Wielkie serce towarzysza Kim Dzong Ila przestało bić. Jego przedwczesne odejście to wielka, niewyobrażalna strata dla partii i rewolucji" - podkreślił w czwartek przewodniczący prezydium Najwyższego Zgromadzenia Ludowego Kim Yong Nam, wykonujący zarazem protokolarne funkcje głowy państwa.
Za "najbardziej szlachetne osiągnięcie wielkiego towarzysza Kim Dzong Ila" Kim Yong Nam uznał to, że "w pełni rozwiązał on kwestię sukcesji". "Szacowny towarzysz Kim Dzong Un jest najwyższym przywódcą naszej partii, wojska i kraju; dziedziczy ideologię wielkiego towarzysza Kim Dzong Ila, jego zdolności przywódcze, charakter, cnoty i odwagę" - mówił Kim.
Kim Dzong Il zmarł 17 grudnia na atak serca. Jego najmłodszego syna, który doświadczenie w rządach zdobywał zaledwie przez trzy lata u boku ojca, prasa oficjalna nazwała już "wielkim następcą", "wielkim towarzyszem" oraz "najwyższym dowódcą". (PAP)
az/ akl/ ro/
10485226 10485245 10485285 10487172 arch.