Ponad 40 osób, głównie cywilów, zginęło w piątek w Damaszku w dwóch zamachach bombowych na obiekty syryjskich sił bezpieczeństwa - poinformował przedstawiciel armii. Według telewizji państwowej wstępne ustalenia świadczą, że za zamachami stoi Al-Kaida.
Ponad sto osób zostało rannych.
Telewizja państwowa podała, że ataków dokonali, z użyciem samochodów z ładunkami wybuchowymi, zamachowcy-samobójcy. Celem eksplozji, przeprowadzonych w odstępie kilku minut, był gmach cywilnych służb bezpieczeństwa oraz budynek innych sił bezpieczeństwa.
Na pokazanych przez telewizję zdjęciach widać zakrwawionych ludzi niesionych do karetek pogotowia i poważnie uszkodzony budynek.
MSZ w Damaszku oświadczyło, że przed dwoma dniami Liban ostrzegł władze Syrii przed infiltracją kraju przez Al-Kaidę. Piątkowe zamachy to zarazem pierwsze tego rodzaju ataki od czasu, gdy w Syrii rozpoczęły się w marcu protesty przeciwko rządom prezydenta Baszara el-Asada, krwawo tłumione przez władze.
Do ataków doszło w pierwszym dniu wizyty w Damaszku obserwatorów Ligi Arabskiej, którzy mają pomóc w rozwiązaniu konfliktu. Przedstawiciele organizacji udali się na miejsca zamachów.
Według szacunków ONZ w ciągu dziewięciu miesięcy protestów przeciwko Asadowi zginęło w Syrii ponad 5 tys. ludzi. Syryjskie władze twierdzą natomiast, że zbrojne gangi "terrorystyczne" zabiły już prawie 2 tys. policjantów i żołnierzy.
W ostatnich tygodniach pokojowe demonstracje zostały przyćmione przez zbrojne starcia między zbuntowanymi żołnierzami, przyłączającymi się do protestów, a regularną armią.