St. chor. Robert Romańczyk, uczestnik środowego patrolu, podczas którego zginęło pięciu żołnierzy, wspominał podczas ceremonii pożegnania ciał w Ghazni swoich zmarłych kolegów:
"Nie ma ludzi, którzy są na coś takiego przygotowani. Ci koledzy, którzy zginęli, byli najlepszymi kolegami i żołnierzami, byli perfekcyjnie przygotowani i jest to dla nas niepowetowana strata. Nie wiem, czy ktoś będzie w stanie ich zastąpić w naszych szeregach.
Cały czas analizujemy, dlaczego to się stało. Coś poszło nie tak i nie wiem dlaczego. Po prostu porażka.
Chcę też złożyć najszczersze kondolencje rodzinom naszych kolegów. Dziewczyny, trzymajcie się! Nie wiem, czy będziemy w stanie odbudować się po tej traumie. Szkoda nam tych chłopaków, to jest taki żal, którego nie da się opisać słowami. My już w ogóle nie będziemy mieli świąt".