"To wie tylko Wszechmogący" - tak odpowiedział dyrektor Instytutu Dalekiego Wschodu Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN) Michaił Titarienko, zapytany w poniedziałek przez radio Echo Moskwy, jak będzie się rozwijać sytuacja w Korei Płn. po śmierci Kim Dzong Ila.
Titarienko, mający opinię znawcy KRLD, wyraził pogląd, że wydarzenia w Phenianie będą się toczyć według podobnego scenariusza, jak po śmierci Kim Ir Sena w 1994 roku.
Ekspert przypomniał, że "w 2010 roku Kim Dzong Il zakończył formowanie spójnego systemu politycznego na wypadek swojej śmierci". "Komitet Centralny Partii Pracy Korei (PPK), Centralna Komisja Wojskowa i Narodowa Komisja Obrony - wszystkie te organy zostały ukształtowane w taki sposób, aby zapewnić poparcie i mądrą radę jego następcy, najmłodszemu synowi Kim Dzong Unowi" - powiedział.
Według Titarienki, "struktury kierowania krajem są gotowe do kontynuowania kursu, określonego przez Kim Dzong Ila". "Przez pierwsze trzy lata - tak wynika z tradycji tego kraju - nic się nie zmieni. Przynajmniej zewnętrznie" - wskazał.
Ekspert przypomniał, że "po śmierci Kim Ir Sena w 1994 roku Kim Dzong Il przez trzy lata przestrzegał żałoby po ojcu". "Praktycznie nigdzie się nie pojawiał. Nie prowadził aktywnej działalności publicznej. Państwo w tym czasie funkcjonowało normalnie, a on aktywnie zajmował się opracowywaniem strategii obrony kraju z wykorzystaniem broni rakietowej i jądrowej. Z zewnątrz wszystko to wyglądało spokojnie" - oświadczył.
Zdaniem Titarienki, teraz prawdopodobnie będzie tak samo.
Dyrektor Instytutu Dalekiego Wschodu RAN przyznał, że o Kim Dzong Unie wiadomo niewiele. "Otrzymał dobre wykształcenie. Ukończył uniwersytet w Korei Płn. Studiował też i odbywał staże za granicą. Według jednych źródeł - w Szwajcarii, a innych - w Wielkiej Brytanii. Podobnie, jak jego ojciec, jest człowiekiem dobrze poinformowanym, mającym szeroką wiedzę w sferze polityki i kultury" - powiedział.
Titarienko zaznaczył, że wie to "na podstawie relacji ludzi, w tym rosyjskich dyplomatów, którzy niejednokrotnie spotykali się tak z Kim Dzong Ilem, jak i Kim Dzong Unem, a także osobiście z nim rozmawiali".