On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się dziwili. Łk 1,63
Wiemy dobrze, kim był Jan, syn Elżbiety i Zachariasza. Jakimi cechami musiał się charakteryzować, skoro został wyróżniony wybraniem do tak odpowiedzialnej misji? „Jan” czytane od tyłu to... „naj”. To chyba nie przypadek, skoro Jan uosabia odrzucenie próżnej potrzeby bycia najważniejszym. W pokorze przyjął tę prawdę, że wszelkie „naj” dotyczy Tego, który ma po nim przyjść. A jak to jest z nami? Bywamy religijni, stosujemy pobożne praktyki, ale w centrum naszego życia zamiast Boga króluje nasze „ja”. Mówimy o Bogu, ale myślimy o sobie. Pycha. Najtwardszy orzech do zgryzienia dla każdego z nas. Bóg oczekuje, bym stał się jak Jan, bo wie, że najlepszą rzeczą, jaką człowiek może dla siebie zrobić, to o sobie zapomnieć. Chciałoby się powiedzieć: marzenie ściętej głowy...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk