„W Polsce przez ostatnich 30 lat zabrakło moralnych autorytetów, dzięki którym można by było dokonać rzetelnej oceny okoliczności wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i jego skutków. Dziś cierpimy na niedowład: staruszków nam się karać nie chce, a prawda pozostaje do rozmycia. Taka historia, jak przy Konfederacji Targowickiej: nic się nikomu nie stało, rozeszło się po kościach – powiedział prymas-senior kard. Józef Glemp Polskiemu Radiu.
Jego zdaniem, wpływ na nierozliczenie sprawców stanu wojennego miały względy polityczne. – Wielu z tych „gangsterów komunistycznych” doszło do władzy, a przede wszystkim do fortuny. To są ludzie bogaci, którzy mieli stanowiska i w Polsce, i poza Polską, dobrze sobie żyli i mieli (na to) wpływ przez nieformalne znajomości, dlatego nie ma i nie było takiej siły, która by temu położyła kres – uważa.
Mówiąc o „grubej kresce” premiera Mazowieckiego, kardynał zauważył, że kryła się w tym chęć, żeby położyć kres ciągłym targom, kto był winny, a kto bardziej zasłużony. - Wtedy nie mieliśmy wystarczająco sił i moralnego autorytetu. Kościół nie mógł się mieszać, bo to były sprawy czysto polityczne – ale rzeczywiście, tego zabrakło – dodał prymas-senior.
Wyraził żal, że rozmowy z władzą w 1981 r. nie doprowadziły do porozumienia. Dlaczego? . – Gen. Jaruzelski był przekonany o hegemonii Związku Radzieckiego i dopiero polityka „Solidarności” pokazała, jak dalece jesteśmy ideowo zniewoleni – ocenia kardynał.
Dodaje, że „Solidarność” była podzielona.– Z daleka „Solidarność” była „jakimś światłem wielkim, ideałem”, ale patrząc na ludzi, którzy coraz liczniej wchodzili do „Solidarności” (...) było wiadomo, że nie są to ludzie idei, bo może szukają także jakiegoś zysku dla siebie. To były sprawy skomplikowane, ale można było to dostrzegać – przyznał kardynał.
jdud, polskieradio.pl