Władze Moskwy zezwoliły opozycji na zorganizowanie w sobotę na Placu Bołotnym, w centrum stolicy Rosji, demonstracji z udziałem 30 tys. osób przeciw sfałszowaniu wyborów do Dumy Państwowej z 4 grudnia.
O decyzji tej poinformował w piątek wicemer Moskwy Aleksandr Gorbienko. Uzgodnienia te potwierdzili Borys Niemcow i Władimir Ryżkow, liderzy największej formacji opozycyjnej - niezarejestrowanej Partii Wolności Narodowej (Parnas).
Jest to bodaj pierwszy przypadek, gdy stołeczne władze wydały zgodę na zorganizowanie tak dużej manifestacji antyprezydenckiej i antyrządowej niemal pod oknami Kremla. Plac Bołotny znajduje się na wyspie na rzecze Moskwie, vis a vis Kremla, oficjalnej rezydencji najwyższych władz Federacji Rosyjskiej.
Początkowo akcja ta miała się odbyć na Placu Rewolucji, nieopodal Placu Czerwonego. Włodarze Moskwy uznali jednak, że plac ten może okazać się za mały, gdyż udział w demonstracji za pośrednictwem portali społecznościowych zapowiedziało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Według policji, Plac Rewolucji może pomieścić tylko 5 tys. osób.
Gorbienko obiecał, że osoby, do których wiadomość o zmianie miejsca manifestacji z jakichś powodów nie dotrze i które w sobotę zjawią się na Placu Rewolucji, będą mogły bez przeszkód przejść na Plac Bołotny.
Wicemer stolicy ostrzegł zarazem, że wszelkie akcje na Placu Rewolucji zostaną uznane za nielegalne ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Poprzednie nielegalne demonstracje opozycji w stolicy Rosji zostały brutalnie rozpędzone przez siły specjalne policji OMON.
Najbardziej radykalne ugrupowania opozycyjne, m.in. Front Lewicy (dawna Awangarda Czerwonej Młodzieży) i Inna Rosja (dawna Partia Narodowo-Bolszewicka) ogłosiły już, że odrzucają ustalenia Niemcowa i Ryżkowa z władzami Moskwy. Zapowiedziały także, iż ich stronnicy zbiorą się na Placu Rewolucji.
Wyjaśniając, dlaczego jego formacja poszła na kompromis ze stołecznymi władzami w sprawie miejsca manifestacji, Niemcow oświadczył, że "najważniejsze jest ludzkie życie". "Nie mamy prawa podstawiania ludzi pod pałki OMON-u. Na ten wiec może przyjść wielu takich, którzy zwykle nie chodzą na takie akcje. Ludzie liczą na to, że wszystko będzie miało pokojowy przebieg i że usłyszą od przywódców opozycji, jakie są jej żądania wobec włądz" - oznajmił.
Uczestnicy sobotniej akcji będą się domagać unieważnienia wyborów do Dumy z 4 grudnia i wyznaczenia nowych; odwołania przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Władimira Czurowa i pociągnięcia do odpowiedzialności karnej urzędników państwowych, odpowiedzialnych za fałszerstwa.
Będą też żądać zarejestrowania wszystkich formacji politycznych, którym Ministerstwo Sprawiedliwości w ostatnich pięciu latach odmówiło wpisania do rejestru partii; wykonania orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, nakazującego cofnięcie decyzji z 2007 roku o delegalizacji Republikańskiej Partii Rosji (RPR); zwolnienia więźniów politycznych, jak również zniesienia cenzury w federalnych środkach masowego przekazu.
Demonstracja na Placu Bołotnym w Moskwie może stać się największym od lat wystąpieniem opozycji w Rosji. Demonstracje przeciwko fałszerstwom wyborczym odbędą się również w wielu innych miastach. W Petersburgu swój udział w takiej akcji zapowiedziało 10 tys. osób.
Planowane manifestacje mogą zarazem stać się pierwszą w Rosji masową akcją protestacyjną, organizowaną za pośrednictwem portali społecznościowych - Twitter, Facebook i WKontaktie. W samej Moskwie uczestnictwo zapowiedziało ponad 50 tys. osób, a około 20 tys. nie wykluczyło swojego udziału.
Tymczasem władze stolicy prognozują, że na Plac Bołotny w sobotę przyjdzie najwyżej 5-7 tys. osób.
Cytowany przez dziennik "Wiedomosti" Aleksiej Grażdankin z niezależnego Centrum Analitycznego Jurija Lewady zauważa, ża deklaracja intencji i samo działanie, to dwie różne sprawy. Przekazuje też, że zgodnie z badaniami jego pracowni gotowość udziału w demonstracjach w wypadku pogorszenia warunków życia lub łamania praw deklaruje 15-20 proc. Rosjan, tj. 15 mln osób, jednak ich realna aktywność jest znacznie niższa.
Wybory parlamentarne wygrała partia Jedna Rosja, na której czele stoi premier Władimir Putin, a której listę wyborczą otwierał prezydent Dmitrij Miedwiediew. Według Centralnej Komisji Wyborczej, zdobyła ona 49,3 proc. głosów.
Opozycja zarzuciła władzom fałszerstwa wyborcze. W poniedziałek i we wtorek na ulicach Moskwy przeciwko oszustwom nad urną wyborczą demonstrowały tysiące osób. Setki zostały zatrzymane przez policję. Wielu uczestników manifestacji pobito.
Do podobnych protestów w ostatnich czterech dniach doszło też w Petersburgu.