Przed nami kolejna okrągła rocznica wprowadzenia przez komunistyczny reżim Polski Ludowej stanu wojennego. Chciałbym żeby wśród licznie wymienianych z tej okazji osób, mających wielkie zasługi w walce o wyrwanie naszego kraju spod kremlowskiego panowania, nie zabrakło śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.
08.12.2011 15:49 GOSC.PL
Był on jednym z największych polskich bohaterów po 1944 roku, chociaż w dalszym ciągu pozostaje dla sporej części rodaków postacią kontrowersyjną. Do takiej oceny „pierwszego polskiego oficera w NATO” przyczynili się nie tylko nadal aktywni w naszym życiu publicznym prominentni przedstawiciele peerelowskiego reżimu, ale także niektórzy bezkrytycznie przyjmujący ich punkt widzenia działacze dawnej opozycji antykomunistycznej.
Sylwetkę płk. Kuklińskiego przedstawiałem tutaj wielokrotnie, nie ma więc potrzeby, abym po raz kolejny przywoływał teraz poszczególne elementy jego samotnej misji patriotycznej.
Mam nadzieję, że wchodzące w dorosłe życie pokolenia Polaków, dla których lata 1944-1989 są już równie odległą historią, jak szwedzki potop, czy Powstanie Listopadowe, spojrzą na jego dokonania bez politycznego zacietrzewienia i z odpowiednim dystansem, pozwalającym na formułowanie obiektywnych sądów na podstawie dokumentów. I że ocenią go w taki sam sposób, jak Amerykanie, dla których jest on niekwestionowanym bohaterem czasów zimnej wojny, co najlepiej wyraził dyrektor CIA za prezydentury Ronalda Reagana William Casey w słowach: „nikt na świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził komunizmowi tak, jak ten Polak”.
Od dnia śmierci płk. Kuklińskiego, czyli od 11 lutego 2004 roku, wiele środowisk patriotycznych apelowało do kolejnych prezydentów RP o uhonorowanie go Orderem Orła Białego i awansem generalskim. Niestety, nie zrobił tego ani Aleksander Kwaśniewski, ani Lech Kaczyński, do wniosku Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie w tej sprawie nie ustosunkował się również do dzisiaj Bronisław Komorowski.
30. rocznica wypowiedzenia przez generała Wojciecha Jaruzelskiego wojny Polakom skłania do wspomnień o ludziach, którzy z narażeniem życia nie tylko własnego, ale także swych rodzin odważnie stanęli wówczas w obronie narodowych imponderabiliów. Płk Kukliński uczynił to znacznie wcześniej, znajdując właściwego sojusznika. Będąc człowiekiem skromnym widział w sobie nie bohatera, lecz oficera, który znalazłszy się w określonych okolicznościach (będąc szefem Oddziału Planowania Strategiczno-Obronnego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i znając największe tajemnice przygotowującego się do wywołania III wojny światowej dowództwa Układu Warszawskiego) postanowił - zgodnie z wymogami sumienia i honoru - samotnie walczyć o niepodległość Rzeczypospolitej.
Nigdy nie przeceniał swojej roli (docenili ją inni, szkoda że mało kto w Polsce), czego dowodem fragment przemówienia, wygłoszonego przezeń 29 kwietnia 1998 roku podczas wręczania mu Honorowego Obywatelstwa Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa:
„Uważam się za zwykłego żołnierza Rzeczypospolitej, który nie dokonał niczego, co wykraczałoby poza święty obowiązek służenia swojej Ojczyźnie w potrzebie. To, co być może wyróżnia mnie z ogromnej liczby ludzi zaangażowanych w przemiany historyczne Polski i Europy, to specyfika misji, jakiej się podjąłem i konsekwencji, jakie ta misja powoduje.”
A kończąc to wystąpienie ze smutkiem stwierdził, że w odczuciu pewnej części społeczeństwa polskiego nadal jest zdrajcą i człowiekiem bez honoru, po czym dodał z nutką nadziei w głosie: „Wierzę, że historia to kiedyś skoryguje”.
Pamiętajmy o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim nie tylko przy tej i innych rocznicowych okazjach, bo dobrze zasłużył się Rzeczypospolitej.
Jerzy Bukowski