Czym się różni pedofil od pedagoga? Pedofil naprawdę kocha dzieci.
24.11.2011 10:50 GOSC.PL
Zaczynam dochodzić do wniosku, że jeśli Kolorowa Niepodległa chce blokować wylęgarnie totalitarystów, to powinna stanąć przed instytutami pedagogiki i prawa rodzinnego na uniwersytetach, a nie przed przemarszami narodowców.
Oto w Środzie Śląskiej sąd odebrał 5-letnią dziewczynkę rodzicom, ponieważ dziecko narysowało na zajęciach w przedszkolu mężczyznę z dużymi genitaliami. Ma to być dowód na… molestowanie dziewczynki przez dziadka. Dodatkowo przeciwko matce toczy się postępowanie o ograniczenie praw rodzicielskich, ponieważ nie uwierzyła psychologowi szkolnemu, że jej ojciec jest pedofilem.
Wcześniej „życzliwy” doniósł policji, że podczas zakupów rodzice dali klapsa krnąbrnemu brzdącowi. Zaczyna być naprawdę niebezpiecznie. O być albo nie być rodziny decydują ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia na temat jej funkcjonowania. Jedynie ktoś wychowany w ciemnej komórce może stwierdzić, że patologiczna jest sytuacja, w której 5-letnia dziewczynka dowiaduje się, że mężczyzna ma genitalia. Może się o tym dowiedzieć w dziesiątkach sytuacji, niekoniecznie podczas aktu seksualnego. Trzeba być antyrodzinnym fanatykiem, by stwierdzić, że dla dziecka lepsze jest zamknięcie w bidulu, niż klaps.
Powołaniem pedagogów i sędziów zajmujących się sprawami rodzinnymi jest pomoc dzieciom i ich rodzicom. Często dobrze wywiązują się ze swoich obowiązków. Niestety wielu z nich wydaje się, że najlepiej na świecie wiedzą, co jest dobre dla dziecka. W przeciwieństwie do rodziców i dziadków, których nie darzą zaufaniem. Dopóki ich teorie pojawiają się jedynie na naukowych sympozjach, nie musi to mieć tragicznych skutków. Gorzej, jeśli dostają od państwa nadzwyczajne uprawnienia. A każda ingerencja w niesamowicie delikatną tkankę, jaką jest rodzina, to sytuacja nadzwyczajna.
Dlatego należy odebrać państwu prawa rodzicielskie i zwrócić je rodzicom. By pedagodzy i prawnicy jedynie pomagali, a nie szkodzili dzieciom. I by zacytowany przeze mnie na początku kawał nie tyle znów śmieszył, co był po prostu niezrozumiały.
Stefan Sękowski