Zapowiedzi laicyzacji Polski są tylko pragnieniem polityków budujących swoją przyszłość na walce z Kościołem.
Wyniki wyborów parlamentarnych, a dokładniej względny sukces partii walczącej z Kościołem i katolikami, zwanej Ruchem P.,
wywołał nie tylko w liberalnej prasie stan pewnego rozgorączkowania, umiejętnie podgrzewany medialnymi doniesieniami o widocznym słabnięciu wiary i religijności Polaków. Wiele z tych medialnych doniesień bardziej przypomina manipulacje niż informowanie o faktach, zgodnie z zasadą – chcesz zmiany, głoś, że już się dokonała, a może uda się ją wywołać. Chcesz zmienić ludzi – opowiadaj, że wszyscy dookoła już dawno zmienili poglądy, a kto nie z nimi, ten moher, ćwok i gapa.
Więc jak to jest z tą naszą religijnością? Na ile wspomniany Ruch pana P. zagospodarował „europejskie nowinki”, a na ile otoczenie biznesmena i filozofa po KUL składa się z troskliwie hołubionych w „chudych latach” pontyfikatu Jana Pawła II przez Jerzego Urbana podobnych mu następców i kontynuatorów? Wiek wyborców Ruchu P. nie ma tu większego znaczenia. Klimat wrogości i postawa wojowania z Panem Bogiem przekazywane są nie tylko własnym dzieciom i wnukom, lecz także telewidzom, słuchaczom i czytelnikom wielu kolorowych magazynów. Pod sztandarem lewicy na wskroś liberalnej zdaje się „wracać nowe” z nadzieją na długo oczekiwany sukces.
W marcu 2011 r. CBOS zrealizował wspólnie z CMJPII projekt badawczy, w którego ramach zadano Polakom pytanie o ich stosunek do obecności krzyża w przestrzeni publicznej. Większość (57 proc.) uznała, że ponieważ „polskie społeczeństwo jest chrześcijańskie, więc obywatele mają prawo do obecności krzyża w miejscach publicznych”. Mniejszość (17 proc.) wybrała odpowiedź: „Chociaż większość Polaków jest chrześcijanami, należy przyjąć zdanie mniejszości i jeśli komuś przeszkadza krzyż, to należy go usunąć z miejsc publicznych”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska