Samoporwanie Krzysztofa Olewnika?

W domu Olewników w Świerczynku pod Drobinem prokuratura i policja przeprowadziły w czwartek przeszukanie. Włodzimierz Olewnik w oświadczeniu przekazanym PAP zapowiedział, że na prokuratorskie postanowienie o przeszukaniu złoży zażalenie.

Przeszukania, które rozpoczęło się o godz. 6 rano i zakończyło po godz. 16, dokonali prokuratorzy z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, prowadzącej śledztwo w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

W oświadczeniu Olewnik podkreślił, że przeszukania w jego domu i członków jego rodziny "nie miały żadnego uzasadnienia faktycznego i podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym". Według niego to "kolejna próba dyskredytowania" jego rodziny.

Odnosząc się do stanowiska gdańskiej PA, Olewnik zapewnił, że wszelkie oryginalne nośniki nagrań dźwiękowych dotyczące kontaktów członków jego rodziny z porywaczami Krzysztofa "były na bieżąco przekazywane organom ścigania".

"Nie pamiętam, aby kiedykolwiek organy te zwracały się do mnie o ponowne wydanie tych samych nośników nagrań. Do tej pory nikt nigdy nie podważał ich oryginalności. Zarówno ja, jak i członkowie mojej rodziny, nie dokonywaliśmy żadnej ingerencji w przekazane organom ścigania nośniki. Nagrań rozmów z porywaczami dokonywali zarówno pracownicy Biura detektywistycznego +Rutkowski+, jak i sami policjanci. W kilku ostatnich kontaktach również my sami. Nikt nigdy nie zwracał się do mnie o wydanie urządzeń służących do rejestracji tych nagrań" - podkreślił w oświadczeniu Olewnik. Zaznaczył, że nie istnieje żaden zapis z monitoringu posesji domu jego syna, "gdyż takiego monitoringu w 2001 r. nie było.

"Ponadto, stwierdzam z całą stanowczością, że przekazaliśmy organom ścigania oryginały wszystkich listów pisanych ręką Krzysztofa w okresie jego przetrzymywania przez porywaczy. Ja widziałem osobiście oryginały tych listów w aktach sprawy toczącej się przeciwko porywaczom w Sądzie Okręgowym w Płocku na etapie jej rozpoznawania. Oryginały tych listów nie zostały do dziś nam zwrócone" - napisał Olewnik. Nawiązując do hipotezy o samouprowadzeniu, Olewnik podkreślił, że chcąc poznać prawdę o tragicznej śmierci syna "z niecierpliwością czeka na konkretne dowody".

Wcześniej w wydanym komunikacie rzecznik gdańskiej PA Krzysztof Trynka napisał, że prokuratorzy nadzorujący śledztwo w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika uwzględnili wniosek CBŚ o przeszukanie miejsc zamieszkania członków rodziny Olewników w celu zabezpieczenia istotnych dowodów w sprawie.

"Realizowane są obecnie czynności procesowe mające na celu ujawnienie i zabezpieczenie m.in. oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe dotyczące kontaktów członków rodziny Krzysztofa Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy, urządzeń służących do rejestracji tych nagrań, zapisów z monitoringu posesji Krzysztofa Olewnika dokonanych w październiku 2001 r. oraz nieprzekazanych do tej pory do prowadzonego postępowania karnego oryginałów listów skierowanych przez Krzysztofa Olewnika do osób najbliższych po jego uprowadzeniu" - napisał w komunikacie rzecznik gdańskiej PA.

W oświadczeniu przesłanym PAP w czwartek późnym wieczorem wiceszef prokuratury, Zbigniew Niemczyk, poinformował, że na przeszukanie domów członków rodziny Olewników zdecydowano się m.in. ze względu na ekspertyzy wykonane w czasie śledztwa, które ujawniły, iż "część nośników, przekazanych przez członków rodziny pokrzywdzonego, nie zawiera oryginalnych zapisów, a jedynie kopie akustyczne co uniemożliwia przeprowadzenia pełnego zakresu badań fonoskopijnych". Poza tym czas trwania części nagrań dokonanych przez rodzinę jest inny niż czas - zarejestrowanych w bilingach, połączeń telefonicznych.

"W treści części nagrań zawarte są wypowiedzi zarówno ze strony rodziny K. Olewnika, jak i ze strony sprawców, co do wysokości kwoty okupu, które nie znajdują pokrycia w treści innych nagrań, co może wskazywać na to, że negocjacje w tym zakresie - o czym wiadomość nie została nigdy przekazana organom ścigania - były prowadzone przez rodzinę K. Olewnika również w inny sposób, a do postępowania nie przekazano do tej pory nośników z zapisami rozmów w tym zakresie" - napisał w oświadczeniu Niemczyk.

Według mediów prokuratorzy szukają kolejnych dowodów w związku z powrotem do pierwotnej wersji śledztwa, mówiącej o samouprowadzeniu. "Ta wersja od początku śledztwa była też brana pod uwagę" - powiedział PAP Trynka.

Wiceszef gdańskiej prokuratury w swoim oświadczeniu napisał o jednym z ważniejszych dowodów mogących potwierdzać wersję o samouprowadzeniu. Niemczyk ujawnił, że w czasie postępowania śledczy pozyskali opinię fonoskopijną nagrania rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy przeprowadzonej w styczniu 2002 roku, a więc kilka miesięcy po porwaniu, w czasie gdy Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. W tle rozmowy dotyczącej okupu słychać głos trzeciej osoby instruującej przedstawiciela porywaczy. Zdaniem autorów ekspertyzy tą trzecią osoba jest Krzysztof Olewnik.

"Na podstawie innych dowodów ustalono, że dowodowa rozmowa została przeprowadzona w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, a w trakcie utrwalonego zdarzenia w pobliżu przejeżdżały samochody" - napisał prokurator.

Po zakończeniu przeszukania ojciec uprowadzonego w 2001 r. i zamordowanego dwa lata później Krzysztofa Olewnika, poinformował, że podobne przeszukania prowadzone były w czwartek w domach jego córek - Anny i Danuty. Olewnik oświadczył, że wszystko, co miał, przekazał prokuraturze. "Ja wszystko dałem. Nie mamy nic do ukrycia" - zapewnił. Jego zdaniem zarzuty o ukrywaniu dowodów są "absurdalne", "oparte na pomówieniach i przypuszczeniach". "Śledztwo było prowadzone na niby i jest prowadzone na niby. Nie wiem, jak to się skończy" - powiedział zdenerwowany Olewnik. Poinformował, że policjanci i prokuratorzy zabrali z jego domu dokumenty i komputery.

« 1 2 »