Po ponad 20 latach od odzyskania wolności wiele dziedzin Kościoła w Polsce trzeba opisać na nowo – stwierdza w rozmowie z KAI krakowski biskup pomocniczy Grzegorz Ryś.
- Choćby bardzo ciekawy ośrodek nowej ewangelizacji w Stryszawie, szereg szkół nowej ewangelizacji związanych z różnymi ruchami kościelnymi: ruchem Światło-Życie czy grupami apostolskimi. Mam na myśli np. mocne wydarzenie ewangelizacyjne poprowadzone przez krakowskich kapucynów z związku z ich „kapitułą namiotów”. Dużym kłopotem jest jednak brak informacji jednych o drugich. Chciałbym w najbliższych tygodniach stworzyć sekretariat ds. nowej ewangelizacji, który skatalogowałby to, co się w tej materii już w Kościele dzieje – najpierw w archidiecezji a następnie w całym kraju. Widać wokół charyzmaty, które Duch Święty w Kościele budzi i trzeba rozpocząć od wiedzy o sobie nawzajem, powymieniać myśli.
Jak wyobraża sobie Ksiądz Biskup działanie tego nowego gremium, jakim jest Zespół ds. Nowej Ewangelizacji? Zastanawiam się czy można centralnie „sterować” tak intymnymi procesami jak relacje człowieka z Panem Bogiem...
- Nie jestem jeszcze gotów na pełną odpowiedź, ale mogę powiedzieć jak to wyobrażam sobie ewangelizację środowiska akademickiego i to, na razie, nie w skali kraju lecz Krakowa. Spotkałem się i z duszpasterzami akademickimi i z ich liderami. Rozwinęła się bardzo ciekawa burza mózgów na temat różnych inicjatyw, wkrótce odbędzie się kolejna. Chcemy przyjrzeć się jakim my sami jesteśmy środowiskiem wiary i dopiero potem zastanowimy się z czym możemy wyjść i gdzie możemy zaprosić. Ważne jest dla mnie także to, że jakąkolwiek „akcję” ewangelizacyjną studenci chcą poprzedzić intensywną modlitwą – zapewne spotkamy się na wspólnych dla wszystkich duszpasterstw kilkudniowych rekolekcjach. Potem dopiero możemy pomyśleć o zapraszaniu tych, którzy albo odeszli od Kościoła albo nigdy w nim nie byli itd.
No właśnie, czy nie uważa Ksiądz Biskup, że świat „niewiary” (do którego należą ludzie o bardzo różnych wnętrzach) nie spotykał się ze strony Kościoła w Polsce z wystarczającą uwagą? Czy sytuacja Kościoła większościowego nie „znieczuliła” katolików na niewierzących, poszukujących?
- Nie wiem. Cały szereg dziedzin Kościoła w Polsce musimy opisać na nowo. To jest jasne, że nadszedł już czas. Od przemian roku 1989 upłynęło przecież ponad 20 lat i można już dokonać wielu analiz: jaka jest kondycja rodziny, młodego człowieka, wspólnot kościelnych, niegdyś bardzo żywych itp. Trzeba to zrobić systematycznie i konkretnie, bo dopóki tego nie zrobimy, to traktujemy jako niby-aktualne rozeznanie sprzed ćwierć wieku, a więc wiemy, że Kościół jest masowy, że ruchy są żywe. Tymczasem w latach 80. z archidiecezji krakowskiej na oazy jeździło kilkadziesiąt tysięcy ludzi a teraz – kilka tysięcy. To są tylko liczby, a przed nami odpowiedź na pytanie o źródła tej zmiany.
Jest wiele, wiele pytań. Ważnym zjawiskiem jest katecheza w szkole, która obejmuje ogromną liczbę młodzieży, na pewno większą niż w czasach katechezy parafialnej – i to jest prawda. Ale prawdą jest także – co podkreśla się w lineamentach – że szkoła nie jest miejscem, w którym przekazuje się wiarę. Istnieje nawet pewna pokusa, by przerzucić odpowiedzialność za przekaz wiary na instytucje, które nie są kościelne.
Ulegliśmy w Polsce tej pokusie?
- Myślę, że nie, ale z całą pewnością trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile przygotowywanie do sakramentów odbywa się w rzeczywistości parafii. Środowiskiem, w którym człowieka prowadzi się do przyjęcia sakramentów chrześcijańskiego wtajemniczenia musi być lokalne środowisko wiary, którym jest właśnie parafia. W jakim stopniu parafie są zaangażowane, jak to działa i jakie ma formy – musimy się temu przyjrzeć. Dobrych doświadczeń w tej dziedzinie nie brakuje.
I dokonać bilansu, także w dziedzinie katechezy w szkole.
- Tak, tym bardziej, że od powrotu religii do szkół upłynęło wystarczająco dużo czasu i możemy zobaczyć jakie są nie tylko liczby, ale i efekty. Ale nie w z góry założonym kluczu, że katecheza w szkole się „nie sprawdza” lub że nie „wypaliła”. Nie chodzi o to, by wyprowadzać religię ze szkół, tylko zapytać się, co musi towarzyszyć katechezie, abyśmy mieli do czynienia z ewangelizacją.
Nawet teraz używamy zbyt dużych kwantyfikatorów, bo szkoła szkole nierówna, znam świetnych krakowskich katechetów, którzy tam, gdzie „uczą religii”, wykonują też pracę ewangelizacyjną. Są także środowiska, nie wielkomiejskie lecz malutkie kilkusetosobowe parafie, gdzie środowisko parafialne pokrywa się ze szkolnym. To nie są inni ludzie, inna grupa lecz to samo środowisko wiary, gdzie wiara w szkole jest czymś tak samo oczywistym jak na parafialnej sumie. Pokazuje to, że ten opis musi być zróżnicowany, uwzględniający różne okoliczności.
„Otworzyły się nam oczy”, powiedział po wyborach nowy sekretarz episkopatu. Czy ten wynik pokazał coś, czego Ksiądz Biskup wcześniej nie dostrzegał?
- Jestem dość daleki od prostych sądów typu: jeśli Janusz Palikot dostał 10 proc. głosów to znaczy, że mamy kryzys Kościoła w Polsce, kryzys katechezy itd. Nie można się z jednej strony cieszyć tym, że mamy wolność i jednocześnie z drugiej narzekać, że ją mamy. Jestem dość młody, ale pamiętam komunizm i esbeków przetrząsających mój dom, nie mogę więc powiedzieć o tamtych czasach, że były normalne. To wolność jest normalnym stanem dla człowieka, także dla Kościoła. Mam mało sentymentu dla tęsknot za „dawnymi czasami”, tylko dlatego, że społeczeństwo było jednomyślnie kościelne i masowo gromadziło się w kościołach. Doczekaliśmy się Polski, w której jest wolność, za głoszone poglądy władza nie wsadza nikogo do więzienia. Wolność oznacza wolność wyborów politycznych, takich czy innych.