Matka głowę zwiesiła, zaczerwieniła się wewnętrznie, nawet tłumaczyć za bardzo nie miała siły. Bo co tu tłumaczyć?
Zaczęło się melodyjnie. Syn siedmiolatek przygotowywał się do uroczystej akademii z okazji 11 listopada. I cała rodzina, chcąc nie chcąc, wysłuchiwała raz „Przybyli ułani pod okienko”, to znowu „Pałacyk Michla”. Nie ta epoka? A proszę zabronić siedmiolatkowi patriotyczno-muzycznych porywów serca! A potem było pracowicie. Bo syn został w przedstawieniu Ułanem Drugim. Więc trzeba było wykonać ułańską czapkę. A że czasu na działania czapkarsko-artystyczne nie było właściwie wcale, to czapka powstawała na chwilę ostatnią, czyli w nocy przed akademią. Stos bristolu, kolorowe papiery, kleje, folie i inne. I do dzieła. Cztery długie godziny poświęcone na szamotaninę, krojenie, klejenie, składanie, kombinacje wszelkie. I w końcu czapka ułana współczesnego, mazowieckiego gotowa! A gdy okazało się, że zupełnie tragiczna nie jest, aktywowali się nagle pomocowo tata inżynier i wuj artysta. I pierwszy czapkę inżyniersko doprawił, a drugi artystycznie orzełka dorysował. I nawet wyciął. Czyli patriotyczny sukces miał, prócz matki, wielu ojców. Ponoć klasyka. Ułani zagrali brawurowo. A choć, ze względu na czapki bardzo różnego kalibru, nie za bardzo wiadomo było, z jakiego pułku pochodzą, na szczęście łączyło ich jedno: siedmioletnie serca były pełne zapału i patriotycznych uniesień. Więc i potem, w domu, mojemu osobistemu, siedmioletniemu ułanowi zebrało się na poważne, ojczyźniane rozmowy. O rozbiorach na ten przykład. W dużym skrócie: – Ale wiesz mamo, to dziwne. Byliśmy wielkim krajem i tak daliśmy się podzielić. Przecież wszyscy Polacy mogli walczyć z zaborcami! I co, nie dalibyśmy rady? – Pewnie byśmy dali. Ale sami byliśmy tak podzieleni i skłóceni, że nie wszyscy walki chcieli (delikatnie mówiąc).
– No to strasznie głupie! I wstyd! Dobrze, że jednak odzyskaliśmy tę niepodległość! – ułan coś chyba za mocno wczuł się w rolę.
Wieczorem 11 listopada, nadal w papierowej czapce na głowie z dumą w sercu, dorwał się ułan do telewizyjnych informacji. Kręcąc z politowaniem głową: – Mamo! Zobacz! Zamieszki w INNYM kraju, jakieś!... Matka głowę zwiesiła, zaczerwieniła się wewnętrznie, nawet tłumaczyć za bardzo nie miała siły. Bo co tu tłumaczyć? – Patrz mamo, piszą, że to Warszawa... Ułan zamilkł: – Ale dlaczego?! Przecież tak nie wolno! To strasznie głupie! Pamiętasz: podzieleni, skłóceni i...? I ułanowi w lewym oku błysnęła łza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska