O dzieciach z zespołem Downa zrobiło się głośno za sprawą pytania zadanego w Poznaniu: wolno w świetle prawa zabijać takie dzieci przed narodzeniem czy nie? Może dobrze, że głośno, bo...
Na przykład w Danii rozmowy o „Downach” już nie ma. Czasem tylko ktoś sobie przypomni, że kiedyś się rodziły, a teraz nie. Z ulic eleganckiego Paryża też znikają grubaśne dzieciaki z midgałowymi oczami. Rodzi się ich 30 na 100 „downich” diagnoz. W większości europejskich krajów systematycznie zmniejsza się liczba urodzeń dzieci z ZD. A w Polsce? Oficjalnie nie wiadomo. Jedynie znajome położne kiwają tajemniczo i smutno głowami. Jedne mówią: straszne to! A inne: może i dobrze, bo się nie męczą?
Z medycznych suchych faktów wynika, że zespół Downa to zespół wad wrodzonych, spowodowany obecnością dodatkowego chromosomu 21. Ludzie, u których występuje, to osoby z upośledzeniem intelektualnym na różnym poziomie, często obarczone dodatkowymi chorobami, głównie serca. Te ostatnie z powodzeniem się leczy.
Wypisy z internetowych, gorących dyskusji o „Downach”: trudno się dziwić rodzicom, że decydują się takie dzieciaki usunąć. Nie chciałabym wychowywać takiego dziecka. A z anonimowej wypowiedzi matki dziecka z ZD: ten dodatkowy chromosom to gen miłości, po prostu. I gdzie tu prawda?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska