Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Łk 21,33
Pytanie o to, czy bardziej poddaję się duchowi przemijalnego świata czy słowu wiecznego Boga, powinno być często stawiane. Bo odpowiedź wcale nie okazuje się taka oczywista. Szczere wejrzenie w głąb siebie i nie mam większych wątpliwości, że najbardziej narażone jest we mnie na przemijanie właśnie słowo Boże. Świat ze swoim „tu i teraz” ma się całkiem nieźle, a jego absorbująca bez reszty rzeczywistość wcale nie wygląda na taką, która chciałaby przeminąć. Choć wiem, że przeminie. Kiedy Jezus zapewnia, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła albo uspokaja, mówiąc, że będzie zbawiony ten, kto wytrwa do końca, w sercu rodzą się rozterki, Jego słowo „przemija”. Ale mam nadzieję, że nie do końca. Bo czy wypisywałbym takie rzeczy, gdyby faktycznie tak było?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk