Unia Europejska przeżywa najtrudniejsze chwile od II wojny światowej, dlatego "nadszedł czas na przełom" i budowę nowej Europy - powiedziała w poniedziałek niemiecka kanclerz Angela Merkel na zjeździe swojej partii CDU w Lipsku.
"Każde pokolenie ma swoje wyzwania (...). Historyczną próbą naszego pokolenia jest udowodnienie, że nasz kontynent, nasza Europa jest w stanie wykorzystać chwile kryzysu, aby dokonać zmiany na lepsze" - powiedziała, apelując o "wspólną europejską odpowiedzialność"
"Musimy dalej rozwijać struktury UE - dodała. - Oznacza to taką rozbudowę Europy, by euro miało przyszłość".
Merkel ponownie zażądała takich zmian w traktacie UE, które pozwolą skuteczniej egzekwować od krajów członkowskich przestrzeganie zasad dyscypliny budżetowej.
"Chcemy mechanizmu automatycznych sankcji, możliwości interweniowania w przypadkach, gdy ktoś łamie Pakt Stabilności i Wzrostu. Chcemy, by istniała możliwość zaskarżenia takich krajów przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości - powiedziała. - Te słabości Traktatu Lizbońskiego naprawdę muszą zostać poprawione".
"Zadziwiające jest to, że zarówno rynki, jak i polityka przez 10 lat nie dostrzegły tego, co dzieje się w strefie euro. Przez wiele lat można było się zadłużać, bez obaw przed sankcjami ze strony rynków czy sankcjami wynikającymi z Paktu Stabilności i Wzrostu. Do strefy euro przyjmowano kraje, o których wielu wiedziało, że nie spełniają kryteriów. Również Niemcy naruszyły Pakt Stabilności i Wzrostu, doprowadzając do jego osłabienia" - przypomniała niemiecka kanclerz, apelując o naprawienie błędów i zaniedbań przeszłości.
Przekonywała też, że Niemcy potrzebują UE, na której opiera się niemiecki dobrobyt. "Tylko razem możemy też bronić naszych wartości" - dodała.
"Euro jest czymś więcej niż tylko wspólną walutą. Jest symbolem europejskiej jedności, a także stało się symbolem panującego od pół wieku pokoju, dobrobytu i wolności. (...) Dlatego zawsze powtarzam: Jeśli upadnie euro, upadnie Europa. Temu chcemy zapobiec" - dodała.
Niemiecka kanclerz opowiedziała się również za wprowadzeniem podatku od transakcji finansowej - nawet w samej strefie euro, jeśli nie uda się przekonać do tego innych krajów. Ponownie odrzuciła pomysł wprowadzenia wspólnych obligacji strefy euro.
Przyszłość Unii Europejskiej jest jednym z głównych tematów rozpoczętego w poniedziałek zjazd Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej w Lipsku. Delegaci mają przyjąć uchwałę, zatytułowaną "Silna Europa - Dobra przyszłość dla Niemiec", zawierającą postulat zmiany traktatu UE i pogłębienie politycznego wymiaru integracji europejskiej.
W projekcie uchwały zaproponowano m.in. bezpośrednie wybory przewodniczącego Komisji Europejskiej oraz stworzenie w przyszłości Europejskiego Funduszu Walutowego, który miałby powstać w wyniku przekształcenia planowanego stałego Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, który będzie przeznaczony na wsparcie krajów strefy euro z problemami zadłużenia.
Zdaniem chadeków w traktacie UE należy zakotwiczyć zasady Paktu Stabilności i Wzrostu, za którego łamanie groziłaby odpowiedzialność przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.
Zgłoszone do projektu uchwały poprawki przewidują m.in. stworzenie możliwości dobrowolnego opuszczenia strefy euro przez kraj członkowski, który nie jest w stanie spełniać kryteriów unii walutowej, a także zmianę zasad zarządzania Europejskim Bankiem Centralnym tak, by waga głosów w Radzie Prezesów EBC zależała od znaczenia gospodarczego kraju.
Niemcy ponoszą największy ciężar ratowania zagrożonej bankructwem Grecji i innych nadmiernie zadłużonych krajów strefy euro, co wielu mieszkańców Niemiec, w tym niektórzy politycy chadecji, ocenia krytycznie. Niemcy obawiają się również osłabienia niezależności Europejskiego Banku Centralnego, który zdecydował się na wsparcie zadłużonych krajów eurolandu, poprzez skupowanie ich obligacji.
Zdaniem politologa Gerda Langgutha, jeśli nie uda się szybko rozwiązać kryzysu w strefie euro, może on wpłynąć na wynik wyborów parlamentarnych w RFN w 2013 r. i pogrążyć Merkel. "Dlatego chce ona jak najszybciej pozbyć się tego tematu kampanii politycznej" - ocenił Langguth na spotkaniu z zagraniczną prasą w Berlinie.