Czy krzyż w miejscu publicznym (np. w Sejmie) narusza prawa niechrześcijan? Oto odpowiedź prof. Josepha Weilera, nowojorskiego profesor prawa międzynarodowego i konstytucyjnego, a zarazem praktykującego żyda.
W dzisiejszej Europie kraje otworzyły swe granice dla wielu nowych mieszkańców i obywateli. Powinniśmy objąć ich gwarancjami konwencji. Jesteśmy winni okazać im życzliwość i przyzwoitość, nie dyskryminować ich. Ale tolerancja wobec innych nie może się zmienić w nietolerancję wobec czyjeś tożsamości.
Konwencja nie powinna odgórnie zmieniać usprawiedliwionych oczekiwań, by państwa zagwarantowały pozytywną i negatywną wolność religijną w nieusprawiedliwioną i niepokojąca propozycję, by państwo samo wyrzekło się części swej tożsamości kulturowej tylko dlatego, że artefakty tej tożsamości mogą być religijne albo mogą mieć religijne pochodzenie.
Stanowisko, jakie w tej sprawie zajęła izba (w pierwszej instancji – przyp. jdud), nie jest wyrazem pluralizmu, za którym się opowiada. Jest wyrazem wartości państwa świeckiego. Szanuję państwo świeckie. Szanuję ludzi, którzy chcą żyć w państwie laickim. Ale szanuję też ludzi, którzy nie chcą żyć w państwie świeckim.
Aby rozciągnąć zasadę świeckości na wszystkie państwa-strony konwencji, należałoby - z całym szacunkiem - dokonać amerykanizacji Europy. Amerykanizacji pod dwoma względami: przede wszystkim wprowadzić jeden ustrój dla wszystkich (państw) w miejsce dumnej - słusznie dumnej - tradycji konstytucyjnej różnorodności. I po drugie, wprowadzić ścisły, amerykański model rozdziału Kościoła i państwa, jak gdyby narody Europy, które nie są świeckie - Anglicy, Maltańczycy, Grecy i wiele innych - nie mogły mieć pewności, że - nawet jeśli nie wybrały państwa świeckiego - mogą żyć w zgodzie z zasadą tolerancji, pluralizmu i niedyskryminacji, które są częścią europejskiej tradycji
Europa, wedle konwencji, to unikalna równowaga pomiędzy wolnością jednostki do i od religii oraz zbiorową swobodą określania państwa i narodu za pomocą religijnych symboli, a nawet oficjalnego wyznania. Konstytucyjnym instytucjom demokratycznym powierzamy określanie naszej sfery publicznej i powszechnego systemu oświatowego. Sądom, w tym temu Dostojnemu Trybunałowi, powierzamy obronę wolności jednostki.
Na tym polega równowaga, która dobrze przysłużyła się Europie. Mieliśmy pokój religijny w czasie obowiązywania systemu konwencji - nie powinniśmy go lekkomyślnie zmieniać. Jest to także równowaga, która może służyć światu jako punkt odniesienia, swoista latarnia morska. Europa pociąga swoim przykładem, nie przy pomocy siły.
Poza Europą funkcjonuje przekonanie, że jeśli chcesz być demokratą, nie możesz być człowiekiem religijnym, musisz pozostawić religię w sferze prywatnej. To stanowisko amerykańskie. To nie jest stanowisko europejskie. Chyba, że pójdziecie w ślad za wyrokiem pierwszej instancji i skarżącą się panią Lautsi.
Stanowisko europejskie polega na szacunku dla wolności do i od religii. A państwa, takie jak Anglia, Malta, Grecja i wiele innych, wciąż mogą określać siebie, odwołując się do dziedzictwa religijnego. To szlachetny przykład, który stanowi dla innych okazję do pójścia tym śladem.
Bardzo krótko - jeśli mogę, panie przewodniczący - chciałbym powiedzieć coś o świeckości. Dziś podziały społeczne nie dotyczą chrześcijan i żydów. Nie dotyczą protestantów i katolików. Dotyczą one on wierzących i niewierzących.
Świeckość, jak powiedziałem, jest szlachetną tradycją rewolucji francuskiej. To pogląd, który mówi, że religia jest sprawą prywatną i powinna się cieszyć uznaniem jako sprawa prywatna, zgodnie z wolnością sumienia. I dobrze. Kontrastuje ona jednak z innym stanowiskiem, które mówi: 'Nie, nawet w demokracji, nawet w liberalnej demokracji, religia może być częścią życia publicznego, zważywszy, że potrafimy jednocześnie szanować wolność do i od religii’.
W stanowisku świeckim nie ma niczego neutralnego. Nie mówię, że ono jest złe, ale ono nie jest neutralne. Świat jest podzielony. Z jednej strony mamy tych, którzy wierzą, że religia jest sprawą prywatną, a z drugiej strony tych, którzy wierzą, że religia może mieć swoje miejsce w przestrzeni publicznej.
Pozwólcie mi teraz opowiedzieć przypowieść o Giovannim i Marku. To dwaj przyjaciele, którzy mieli iść razem do szkoły. Giovanni i Marco, czy tam Leonardo i Marco. Leonardo idzie do domu Marka i widzi krucyfiks. Pyta: 'Co to jest?' Marco mówi: „Nie masz krzyża? Jak możesz żyć w domu bez krzyża?' Tamten biegnie do domu i mówi do matki: „Jak my możemy żyć w domu bez krzyża?' Ona na to: ‘Nie przejmuj się, oni są katolikami, szanujemy ich, ale mamy inny światopogląd, dobry światopogląd, godny szacunku'. Teraz role się odwracają. Teraz Marco idzie do domu Leonarda. ‘Gdzie masz krzyż?’ - pyta. Leonardo mówi: „O, zapomnij o krzyżu. To gadanie starych bab, przesądy, takie tam ramotki. My żyjemy według tego, co mówi Sokrates'. Marco biegnie do domu i mówi: ‘Czemu mamy krzyż? Przecież to gadanie starych bab'. Jego matka mówi: „Spokojnie, wierzymy w Boga, wierzymy w naszego Zbawiciela, a szanujemy ludzi, którzy nie wierzą'. A teraz obydwaj idą do szkoły. I mamy dwie wersje: pierwsza - przyjeżdżają do szkoły, a tam na ścianie wisi krzyż. Oczywiście, Leonardo biegnie do domu i mówi: ‘Widzisz? W szkole też jest krzyż'. I hipoteza druga: przyjeżdżają do szkoły, a tam nie ma krzyża. Teraz Marco pobiegnie do domu i powie: ‘Widzisz? W szkole nie ma krzyża. Gadanie starych bab!'
Świeckość nie jest bardziej neutralna niż światopogląd religijny. Jak rozwiązać ten węzeł? Ucząc tolerancji. Francuzi z ich pustą ścianą muszą zawrzeć w swoich programach szkolnych naukę tolerancji dla wierzących i innych religii. Kraje, takie jak Włochy, które wybierają krzyż jako część swej tożsamości i samoświadomości, muszą uczyć swoje dzieci szacunku do tych, co nie wierzą. Do tych, którzy są agnostykami i ateistami. Francja z krzyżem na ścianie nie jest Francją. Włochy bez krzyża na ścianie nie są Włochami. Nie zmieniajmy tego. Dziękuję.”
jdud