Na pytanie „ile zarabia proboszcz” nie ma krótkiej i dobrej odpowiedzi.
Trochę czasu minęło od eksplozji emocji na temat pieniędzy kościoła. Sprawa wraca od wieków. Tym razem wróciła wskutek medialnej manipulacji. Dodam i ja swoje trzy grosze. Wyliczył ktoś, ile to proboszcz w Polsce średnio zarabia. Brutto czy netto? Netto po odliczeniu zobowiązań wobec fiskusa, ZUS-u, gminy czy również po odliczeniu zobowiązań wobec seminarium i księży emerytów? A jak liczyć utrzymanie plebanii? Tylko w części jest ona mieszkaniem proboszcza, w większej części jest biurem, miejscem pracy, świetlicą, parafialną szkółką. Jak liczyć utrzymanie budynku, gdy proporcja użytkowania wynosi jeden do ośmiu? Na pytanie „ile zarabia proboszcz” nie ma więc krótkiej i dobrej odpowiedzi. Nie ze złej woli i pazerności księży, ale z powodu złożonych i bardzo zróżnicowanych sytuacji różnych parafii. Owszem, znam pazernych księży. Jednak nie oni są największym problemem.Mnie boli co innego. Różnice! W jednej parafii (czy okolicy) ofiara mszalnego stypendium zamyka się w trzydziestu złotych, w innych sięga stu. Podobnie z ofiarami z okazji pogrzebu czy ślubu. Tu różnice są większe. Wcale nie dlatego, że ksiądz żąda. Dlatego, że strony są biedne. I różne w gorliwości. Tej religijnej gorliwości, która podpowiada, że lepiej księdza mieć na miejscu. I tej gorliwości materialnej, która wewnętrznie obliguje do troski o sprawy wspólne – za taką uważając funkcjonowanie parafii.Kilka razy poruszałem ten temat. I tylko raz spotkałem się z odzewem. Znajomy ksiądz dał mi w rozmowie do zrozumienia, że stara się być pomocny. Ja sam doznałem kiedyś wsparcia od proboszcza zamożnej parafii – i o tym też pisałem. Chodzi jednak o coś innego. Taka doraźna pomoc, cenna i zasługująca na uznanie, nie jest przecież rozwiązaniem problemu. Potrzebne jest systemowe uporządkowanie sprawy utrzymania zarówno kościołów, jak i samych księży – tak, by różnice nie wołały o pomstę do nieba! To jest, oczywiście, wewnętrzny problem Kościoła. Zarówno poszczególnych diecezji, jak i Kościoła w całej Polsce. Czy mam pomysły? Nie mam. I nie o pomysły chodzi, a o konkretne ekonomiczne rozeznanie sytuacji parafii i księży. Jednolite metodologicznie w całym kraju. Nie będzie to łatwe, bo do biedy czy do opływania we wszystko przyznajemy się niechętnie. A jeśli pytasz, jak mi się materialnie wiedzie, to posłuchaj: gdybym nie dorabiał w „Gościu” i kilku wydawnictwach, gdybym nie jeździł z rekolekcjami, to włączyłbym centralne dopiero w połowie grudnia na dwa miesiące. A ono dawno się włączyło. Bo dorabiam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak