Ks. prof. Chrostowski w o sprawie ks. Bonieckiego
„Nikt ks. Bonieckiemu nie odbiera praw obywatelskich, ale ten starszy wiekiem i skądinąd zasłużony kapłan jest też reprezentatywnym członkiem Kościoła katolickiego, a w oczach wielu jego ważnym przedstawicielem i niemal rzecznikiem” – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” ks. prof. Waldemar Chrostowski. Ta sytuacja, jak zauważa, nakłada na niego obowiązek liczenia się z każdym wypowiadanym słowem i każe brać „pełną odpowiedzialność za wnioski, jakie z jego słów płyną dla innych”.
Konsultora Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego nie dziwi zatem podjęta po długim namyśle decyzja kościelnych przełożonych, którzy „dali wyraźnie poznać, że wypowiedzi ks. Adama Bonieckiego nie są zgodne w wielu przypadkach z nauczaniem Kościoła”. Dodaje, że „wolność nie może być mylona z zupełną swobodą, a tym bardziej ze swawolą”. Zrozumiałe jest dla niego oburzenie tych „którzy dotąd promowali jego osobę i nagłaśniali jego poglądy” – szczególnie środowisko „Gazety Wyborczej”. Zwraca jednak uwagę, że autorzy zarzutów, jakoby Kościół łamał prawa obywatelskie albo zamykał usta, sami „nigdy na swoje łamy i do swoich programów nie zapraszali osób, które uznają za niewygodne bądź nie podzielające ich punktu widzenia”.
Ks. prof. Chrostowski podkreśla, że decyzja władz Zgromadzenia Księży Marianów, sprzyjając większej przejrzystości, daje też poznać innym, „którzy zbyt swobodnie i bez skrupułów wypowiadają się w sprawach teologicznych i moralnych, że powinni być ostrożniejsi i bardziej powściągliwi”.
Wprowadzające w błąd wypowiedzi przedstawicieli Kościoła rodzą niebezpieczne skutki, bo „sprawiają wrażenie, iż osoby odpowiedzialne za Kościół w Polsce nie mają wyrazistego rozeznania w kwestiach doktrynalnych, moralnych i duszpasterskich” – kontynuuje ks. Chrostowski, dodając, że wierni mają pełne prawo do tego, aby biskupi, kapłani i katoliccy intelektualiści „wiedzieli, o co w wierze w Chrystusa naprawdę chodzi”.
Zauważa, że szczególnie w ostatnim czasie wypowiedzi ks. Bonieckiego „odbiegały od stanowiska biskupów i z nim polemizowały, a także od potrzeb i odczuć zwyczajnych wiernych”. Zwraca też uwagę na rosnące poczucie bezradności i dezorientację wiernych, którzy w posłuszeństwie Kościołowi starają się żyć według zasad Ewangelii. Oczekują oni, „że władze kościelne przywołają do porządku tych duchownych, którzy publicznie zabierając głos, nie odzwierciedlają i wiarygodnie nie przekazują nauczania Kościoła”.
Pytany, czy posłuszeństwo w Kościele jest ważniejsze od swobody wypowiedzi odpowiada, że posłuszeństwo w Kościele nie odzwierciedla struktur świeckich, „lecz powinno być wyrazem pokornej służby Prawdzie, a więc i prawdzie”.
fk/Rzeczpospolita