Poemat kończący Księgę Przysłów to wielka starotestamentalna pochwała kobiety. Niektórzy bibliści uważają, że pierwotnie mogła to być pieśń będąca swoistym pouczeniem dla izraelskich dziewcząt włączona potem do biblijnego tekstu.
Poemat wart przypominania, bo w warstwie historycznej pokazuje, że nie do końca prawdziwe jest twierdzenie, iż świat Starego Testamentu nie poważał kobiet, stawiając je znacznie niżej od mężczyzn. Wskazuje on również cechy znajdujące ponadczasową aprobatę i podziw. Jest jednak z tym tekstem sporo kłopotu. Problematyczne jest już jego pierwsze słowo, przed którym staje tłumacz, a którym biblijny autor określa kobietę. Ona jest hail. A przecież hail to słowo morze. Którą z jego kropli wybrać, a którą wyrzucić? W końcu poezja ma to do siebie, że użyte w niej słowa, właśnie w swej wieloznaczności, mówią więcej i głębiej niż w języku codziennym. No i na tym zasadza się ich piękno i trud interpretacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Zbigniew Niemirski