Nowy numer 17/2024 Archiwum

Odwiedzajmy Lwów

Aneksja Krymu boleśnie uderzyła we Lwów.

Przebywałem niedawno we Lwowie i wszyscy, z którymi rozmawiałem - zarówno Polacy, jak i Ukraińcy - prosili, aby przekazać, że Lwów czeka na polskich turystów. Okazuje się, że byli oni ważnym źródłem dochodów dla jego mieszkańców.

W ostatnich latach przyjeżdżało ich wielu. Zarówno tych, których przyciągał niezwykły urok samego miasta, jak również zatrzymujących się po drodze, podczas wycieczek na kresy Rzeczypospolitej. Sporą część stanowiły grupy podróżujące dalej na Krym. Szacuje się, że tylko w tamtym roku przez Lwów przewinęły się tysiące turystów z Polski. Na każdym parkingu w centrum miasta widziało się autokary z polską rejestracją. Z obsługi ruchu turystycznego żyło wielu miejscowych Polaków, pracujących jako przewodnicy oraz pilotujących dalej wycieczki, a także sprzedających lokalne pamiątki. Z Polaków żyła także branża hotelarska oraz gastronomiczna.

Grupy turystyczne były ważnym źródłem utrzymania również dla metropolitalnego seminarium, mieszczącego się w zielonej oazie Lwów- Brzuchowice, oddalonej kilka kilometrów od centrum miasta. Turyści zatrzymywali się bowiem w tamtejszym Domu Pielgrzyma, którego dochody pokrywały część bieżących kosztów utrzymania seminarium.

Tymczasem od wielu tygodni obiekt stoi pusty, gdyż turystów nie ma. Z powodu kryzysu politycznego Polacy przestali odwiedzać Ukrainę. Być może po jakimś czasie sytuacja się zmieni, ale już wiadomo, że bardzo trudno będzie odbudować ruchu turystyczny na Krym. Po aneksji Rosja zerwała wszystkie połączenia półwyspu od strony Ukrainy. Do Symferopola można dolecieć tylko przez Moskwę. Oczywiście, konieczna jest rosyjska wiza, która wcześniej na Krymie nie była  potrzebna. Tymczasem Lwów czeka na polskich turystów. Wszędzie można porozumieć się w języku polskim. Wiele muzeów posiada specjalne foldery w naszym języku. Na każdym kroku można spotkać się z sympatią Ukraińców, podkreślających swoją wdzięczność wobec Polski, która tak jednoznacznie wsparła i nadal wspiera ukraińskie dążenia do wolności i demokracji.

Tygodnie protestów ciągle są pamiętane. Ludzie nadal gromadzą się przy scenie, gdzie stał lwowski Majdan, a obecnie umieszczono zdjęcia osób, które zginęły w Kijowie. Leżą tam świeże kwiaty oraz palą się znicze. Nastroje w mieście jednak są ponure.  Dla wielu młodych jedyną szansą znalezienia pracy jest wyjazd z kraju. Dlatego pod polskim konsulatem każdego dnia ustawia się długa kolejka ubiegających się o wizy. Popularnym kierunkiem są także Włochy. Wyjeżdżają tam zwłaszcza kobiety, zatrudniane do opieki przy osobach starszych i obłożnie chorych.

Wszyscy z niepokojem spoglądają na Wschód, gdzie trwa inspirowany przez Rosję proces rozwalania ukraińskiej państwowości. Do rosyjskiej agresji wojskowej być może nie dojdzie, ale sytuacja się nie uspokoi po to, aby uniemożliwić we wschodnich województwach przeprowadzenie majowych wyborów prezydenckich. Wówczas Rosja będzie miała argument, że władza w Kijowie nie posiada legitymacji i będzie odmawiała jakichkolwiek z nią dalszych rozmów.

 Warto więc teraz odwiedzić Lwów, zanim kolejna fala wstrząsów oddali to miasto jeszcze bardziej od nas.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego