Logika fiskusa: rodzice po umieszczeniu dzieci w rodzinie zastępczej nie muszą ich utrzymywać. Więc dowalmy im podatek.
26.02.2013 10:46 GOSC.PL
Coraz częściej słychać o przypadkach odbierania rodzicom dzieci i umieszczania ich w rodzinach zastępczych z powodu zaniedbania potomstwa. Ubóstwo nie może być przesłanką do rozdzielenia rodziny, jednak mogę zrozumieć, że w sytuacji absolutnie patologicznej może do tego dojść – i tylko w założeniu, że dzieje się to na możliwie jak najkrótszy czas. Prawdziwym kuriozum w tym przypadku jest to, że rodzice, którym dzieci odebrano dlatego, że nie mieli pieniędzy na ich utrzymanie, muszą zgodnie z prawem płacić za ich wikt i opierunek – bagatela, nawet ponad tysiąc złotych miesięcznie. Nic dziwnego, że gminy zazwyczaj umarzają te opłaty.
I w tym miejscu pojawia się fiskus, który uznaje pieniądze, których rodzice nie zapłacili, za ich… przychód. - Stwierdzić należy, iż umorzenie zobowiązania osoby fizycznej z tytułu opłat za pobyt dziecka w pieczy (która to osoba, na mocy stosownej decyzji była wcześniej zobowiązana do poniesienia takiej opłaty) jest co do zasady tożsame ze spełnieniem na jej rzecz nieodpłatnego świadczenia. Należy bowiem zauważyć, iż w wyniku umorzenia należności z ww. tytułu osoba ta odnosi rzeczywistą korzyść, nie wydatkując środków, które byłaby zobowiązana wydatkować płacąc za pobyt dziecka w pieczy zastępczej. W efekcie zwolnienia osoby z ponoszenia ww. opłat następuje u niej trwały przyrost majątku – można przeczytać w interpretacji podatkowej, wydanej przez warszawską Izbę Skarbową (IPPB4/415-892 /12-2/JK3).
Autorzy dokumentu muszą posługiwać się specyficznym, prawniczo-ekonomicznym językiem, jednak gdy czytam, iż rodzic, który utracił możliwość kontaktu z dzieckiem odniósł z tego jakąkolwiek korzyść, nóż się w kieszeni otwiera. Z moich rozmów z pracownikami pomocy społecznej zajmującymi się tym zagadnieniem wynika, że nigdy nie spotkali się z przypadkiem, by rodzina sama zgłosiła się do ośrodka z prośbą o możliwość umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej (nie licząc przypadków zostawiania noworodków w szpitalach lub oknach życia). Gdy swego czasu Paweł Poncyliusz i Paweł Graś zgodzili się spróbować przeżyć przez miesiąc za 500 zł, odezwały się liczne głosy oburzenia, że są rodziny, które podobną sumę muszą rozłożyć na dwie lub więcej osób. Urzędnicy mogą tego nie rozumieć, ale naprawdę liczni rodzice w Polsce muszą ograniczyć się w wydatkach na dzieci do sum nawet niższych, niż te, które IS chce, by płaciły w postaci PIT. Obowiązek płacenia podatku (wynoszącego w zależności od wysokości umorzonej opłaty ok. 200 zł miesięcznie) z pieniędzy, których nie otrzymały, przez rodziny, które ich nie mają, oznacza uniemożliwienie im wyjścia z nędzy.
Taka interpretacja prawa podatkowego jest sprzeczna nie tylko z interesem jednostkowym rodzin w tragicznej sytuacji, ale także z interesem społecznym. Państwo szkodzi rodzinie i przyczynia się do tego, że liczba rozbitych rodzin nie spada. Ponadto szkodzi także budżetowi – bo skoro rodzice i tak nie pokrywają kosztów utrzymania dziecka w rodzinie zastępczej, a „jedynie” płacą podatek, ktoś musi pokryć świadczenia dla rodzin zastępczych. I zapewniam państwa, że na pewno nie robią tego osobiście urzędnicy z warszawskiej Izby Skarbowej ani minister finansów.
Stefan Sękowski