Signalgate: A mogli pisać na Telegramie

To nie jest dobry tydzień dla bezpieczeństwa świata transatlantyckiego. Po jednej stronie oceanu najważniejsi współpracownicy prezydenta USA niechcący ujawnili tajne rozmowy o ataku na Huti. Po drugiej okazało się, że udzielono dostępu do niejawnych informacji zmagającemu się z alkoholizmem wiceministrowi. Obie sytuacje obnażyły słabość nie tylko bohaterów tych afer, ale przede wszystkim instytucji państw, których dotyczą.

Waszyngton. Najbliżsi współpracownicy prezydenta Donalda Trumpa, a wśród nich między innymi wiceprezydent J.D. Vance czy sekretarz obrony Hegseth postanowili się naradzić i zaplanować atak amerykańskiego wojska na przywódców Huti w Jemenie. Nie pierwszy i nie ostatni zapewne to raz, gdy Biały Dom postanawia fizycznie rozprawić się ze swoimi przeciwnikami na Bliskim Wschodzie. Ale pierwszy, gdy szczegółowa relacja z takiej narady wypływa do mediów, bo panowie postanowili wspomniane kwestie planować w konwersacji... na jednym z popularnych komunikatorów internetowych o nazwie Signal, w dodatku przez pomyłkę zapraszając  do niej redaktora naczelnego magazynu "The Atlantic" - znanego antytrumpistę Jeffreya Goldberga, który po przeprowadzeniu przez U.S. Army ataku w dokładnie taki sposób, jak ten omawiany na Signalu, postanowił cała sytuację opisać na łamach swoich mediów. Skandal, jaki wybuchnął po publikacji przyćmiewa awanturę z prowadzeniem przez Hillary Clinton korespondencji dotyczącej ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych spraw z prywatnej skrzynki mailowej i prywatnego telefonu w czasach, gdy ta była sekretarzem stanu (co zresztą spotkało się wtedy z ostrą krytyką ze strony Donalda Trumpa).

W tym samym czasie, gdy świat ze zdumieniem patrzył na rodząca się aferę signalgate, gdzieś na wschodniej flance NATO, media nad Wisłą rozpisywały się także o lokalnej aferze, której bohaterem stał się polski wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. Już od jakiegoś czasu mówiono o niejasnościach związanych z wypłacaniem przez polityka Nowej Lewicy kilometrówek. W ostatnich dniach do tych podejrzeń dopisano oskarżenia o przemoc wobec kobiet i poważne nadużywanie alkoholu. Do tego stopnia, że klub Lewicy miał już w poprzedniej kadencji sejmu, właśnie ze względu na Szejnę zakupić alkomat. Najpierw czołowi przedstawiciele strony rządzącej twardo tym zarzutom zaprzeczali, a wicemarszałek Czarzasty stwierdził nawet, że nie widział nigdy Szejny pod wpływem procentów. Zebrany przez dziennikarzy materiał okazał się jednak być na tyle mocny, że sam Szejna przyznał wreszcie, że zmaga się z chorobą alkoholową, a premier zasugerował publicznie odesłanie wiceministra na urlop do wyjaśnienia oskarżeń.

Obie sprawy można oczywiście sprowadzić do poziomu personalnego. Oto Ameryką rządzą nieodpowiedzialni i nadęci bufoni, a w polskim rządzie wiceszefem dyplomacji został alkoholik, a może i damski bokser. Rzecz w tym, że przymioty osobiste zarówno doradców Trumpa jak i ministra Szejny są w obu sprawach mniejszym problemem. Bo to, co w tych skandalach najpoważniejsze to fakt, że obnażyły słabość instytucjonalną Zachodu i niezdolność służb państwowych do zapewnienia bezpieczeństwa państwa na poziomie najważniejszych informacji. I nie ma tutaj większego znaczenia, że atak na Huti miał uzasadnienie w postaci konieczności odblokowania żeglugi na Morzu Czerwonym, a Andrzej Szejna ma kompetencje do pracy w MSZ, jakich mogłaby mu pozazdrościć większość polskich parlamentarzystów. Znaczenie ma fakt, że amerykańskie służby nie dały rady upilnować swoich politycznych przywódców i doszło do absurdalnie głupiego wycieku tajnych informacji do osoby postronnej, którą do konwersacji w komunikatorze internetowym zaprosili nieopatrznie sami politycy, podając jej na tacy gotowy materiał do upublicznienia. Znaczenie ma również fakt, że w Polsce umożliwiono dostęp do informacji niejawnych politykowi, który niezależnie od swoich kompetencji, miał długą listę słabości, które mogłyby służyć (a według niektórych mediów posłużyły) do jego szantażowania. Nietrudno wyobrazić sobie, jak wiele radości obie te sytuacje musiały wzbudzić w stolicach wrogich Stanom Zjednoczonym i Europie.

Zresztą za oceanem doszło już do przesłuchania w tej sprawie dyrektora CIA Johna Ratcliffa i szefowej Wywiadu Narodowego Tulsi Gabbard przed jedną z komisji w senacie. Samo to wydarzenie miało dość kuriozalny przebieg, bo szefowie służb mieli poważne problemy z odpowiedzią na pytanie czy byłoby przestępstwem ujawnienie przez Goldberga całej treści rozmowy, w której ten jako obserwator uczestniczył. 

W Polsce sytuacja jeszcze bardziej przypomina skecze Monty Pythona: "Rzeczpospolita" podała, że Szejna nie został zweryfikowany przez ABW, a czasowy dostęp do dokumentów ściśle tajnych wydał mu szef MSZ Radosław Sikorski. Z kolei z wypowiedzi rzecznika MSZ Pawła Wrońskiego dla "RMF FM" wynika, że Szejna przeszedł procedurę tzw. "wirówki" (sprawdzanie przez ABW pod kątem zdatności do dostępu do informacji niejawnych), a jego ankieta bezpieczeństwa obecnie jest sprawdzana przez Agencję. Obecnie sprawdzana. Przypomnijmy, że Szejna jest wiceministrem od 2023 r., a mamy rok 2025.

Najważniejsze pytanie, jakie powinno zrodzić się po obu awanturach nie powinno więc dotyczyć dymisji Andrzeja Szejny czy Mike Waltza (który osobiście dodał naczelnego "The Atlantic" do słynnej grupy na Signalu), ale tego, jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte przez służby odpowiadające za bezpieczeństwo obu państw i wobec osób za te służby odpowiedzialnych. Bo to służby, a po nich ich decyzyjni zwierzchnicy odpowiadają za to, by państwo nie było narażone na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Obie sytuacje są niestety poważnymi wpadkami zaliczonymi przez te struktury i mało pociesza krążący żart, że ostatecznie amerykańscy politycy planowali atak na Huti na amerykańskim Signalu, a przecież mogli na rosyjskim Telegramie.

Signalgate: A mogli pisać na Telegramie   Wiceprezydent USA J.D. Vance (pośrodku) PAP/EPA/Samuel Corum

 

« 1 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.