Czy pan jest, broń Boże, niewierzący? Nie wierzę…
27.10.2011 11:05 GOSC.PL
Przeciwnicy Kościoła podnoszą coraz wyżej głowy. Tupią nogami, chcą zdejmować wszystko, co przypomina krzyż. A my – widzę to każdego dnia – jesteśmy coraz bardziej zdumieni i święcie oburzeni tym, że obok nas żyją jacyś podejrzani „niewierzący”.
Gdy w komentarzu napisałem, że Nergal nie jest moim „ziomalem” ale moim bratem, zaroiło się od komentarzy. Jeden z internautów pytał: „Czy pan Darski życzy sobie tego, bym nazywał go swym bratem?”.
Otóż pan Darski nie ma tu nic do gadania. Jest moim bratem i koniec. Powód? Mamy wspólnego Ojca. Rodziny się nie wybiera – może ktoś zakpić, ale ja niekoniecznie muszę zgodzić się z tą opinią.
Dla wielu z nas hasło „Polak katolik” to klasyka gatunku. Nie potrafimy strawić tego, że nasz sąsiad może omijać kościoły szerokim łukiem. A naprawdę ma do tego prawo. Wiara jest łaską.
Gdybym urodził się w Hradec Kralove, pewnie nie zostałbym dziennikarzem „Gościa”, a na słowa Duch Święty reagowałbym lekceważącym wzruszeniem ramion. Socjologowie przestrzegają, że dzisiejsza młodzież z dużych miast nie ma już wiary wyssanej z mlekiem matki, a jeśli przychodzi do kościoła, to z nieodłącznym pytaniem: „Jak to działa?”. Czy mamy się na to obrażać? Nie! To przecież znakomita okazja do dawania świadectwa.
Pod koniec II w. nieznany z imienia chrześcijanin z Aleksandrii napisał list do niejakiego Diogneta, poganina, w którym tak charakteryzował chrześcijan i ich życie: „Mieszkają w swojej ojczyźnie, ale jakby byli cudzoziemcami; wykonują wszystkie obowiązki dobrego obywatela i nie uchylają się od żadnych ciężarów, ale czynią to, jakby byli przyjezdnymi gośćmi. Każda obca ziemia jest dla nich ojczyzną, każda ojczyzna jest dla nich obcą ziemią. Tak jak wszyscy żenią się, wychodzą za mąż i rodzą dzieci, ale nigdy nie zabijają nowego życia. Żyją w ciele, ale nie według ciała. Żyją na tej ziemi, ale czują się obywatelami nieba. Kochają wszystkich, a wszyscy ich nienawidzą. Są nieznani, a jednak ustawicznie padają na nich wyroki. Posyła się ich na śmierć, a oni w niej otrzymują życie. Gdy wyrządza się im krzywdę, błogosławią; gdy traktowani są haniebnie, odpowiadają szacunkiem”. I tak dalej, i tak dalej. Przepraszam bardzo, czy to jakaś społeczna „norma”?
– Wiara jest łaską – opowiadał mi Michał Lorenc, kompozytor – Ja miałem szczęście. Denerwuję się, gdy słyszę że „chrześcijaństwo jest normą”. Jaką normą? Czy to normalne, że dziewica rodzi Syna, a w czasie Komunii pożerasz ciało swojego Boga, że zmartwychwstaniesz? To jest norma? Czy może mi to ktoś logicznie wytłumaczyć?
Wiara jest łaską. Ja też miałem szczęście.
Marcin Jakimowicz