Upadek Muammara Kadafiego to cios dla dyktatorów w tym regionie świata, zwłaszcza w Syrii i Algierii - powiedział PAP Adel Darwish, który jako specjalista od Bliskiego Wschodu redaguje portal internetowy www.middleast.com i pisze książki na temat tego regionu świata.
"Śmierć Kadafiego zamyka ośmiomiesięczny rozdział, zapoczątkowany interwencją. To dla Libijczyków moment katharsis, cios dla dyktatorów takich jak Baszar el-Asad" - zaznaczył.
"Jedynym państwem rządzonym przez reżim wojskowy w regionie Afryki Północnwej jest teraz Algieria. To także cios dla tamtejszych władz wojskowych" - dodał.
Za priorytet powstańczych władz uznaje Darwish zjednoczenie kraju pod hasłem otwarcia nowego rozdziału, w tym zwłaszcza polityczne otwarcie na plemiona, uważane za polityczne zaplecze obalonego dyktatora.
Według niego, cel ten może się skomplikować, gdyby miało się okazać, że Kadafi został zabity "niehonorowo", np. skrytobójczo. Wówczas powstałoby niebezpieczeństwo podziałów i około pół miliona popierających go współplemieńców mogłoby dążyć do odwetu.
"Jeśli nie będzie politycznego otwarcia i Narodowej Radzie Libijskiej nie uda się skonsolidować narodu, to budowa nowego systemu politycznego i odbudowa kraju mogą się skomplikować" - ostrzega.
Darwish wskazuje też, iż upadek Kadafiego to dobra wiadomość dla premiera Davida Camerona, który w odróżnieniu od Tony'ego Blaira w Iraku interweniował w oparciu o mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ i swoje cele osiągnął mniejszym kosztem.
Obawia się zarazem, że w rezultacie śmierci Kadafiego okoliczności zamachu bombowego na samolot Pan Am nad Lockerbie w 1988 roku nie zostaną już nigdy wyjaśnione.