Na wysypisku śmieci na Filipinach idzie biała postać Brata Rogera. Założyciel Wspólnoty z Taizé trzyma za ręce umorusane i bose dzieci. Na Smokey Mountain, na zgliszcza cierpienia i nędzy, bracia z Taizé przynieśli nadzieję: Bóg może tylko kochać. Powtarzają to na całym świecie
Zdjęcie zrobione w trakcie spotkania, które bracia z Taizé zorganizowali w Manili w 1991 r., za każdym razem wyciska łzy. Wpatruję się w nie, kiedy czekamy na brata Davida w La Moradzie, tzw. przedsionku domu braci. Można tu poczytać prasę, poprosić o spotkanie z którymś z braci. Kręcą się tu uśmiechnięci, w granatowych sweterkach, błękitnych kołnierzykach, w brązowych sandałach. Zawsze gotowi, by słuchać. W kościele po modlitwie, w La Moradzie, w specjalnych pokoikach. Kim są ci bracia, którzy od pół wieku pokonują tysiące kilometrów wzdłuż i wszerz globu tylko po to, by w ludzkie serca wlać światło i nadzieję?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek