Jutro będzie futro

Rektor UŚ się myli: jego futro nie jest ekologiczne. Zamiast rozłożyć się po zużyciu, będzie śmieciem przez tysiące lat.

W pelerynach ze sztucznych gronostajów pojawili się na inauguracji roku akademickiego rektor oraz czterech prorektorów Uniwersytetu Śląskiego – poinformowała „Rzeczpospolita”. „Postanowiliśmy iść z duchem czasu i promować ekologię” – tłumaczył rzecznik UŚ. A rektor, prof. Wiesław Banyś, uzupełnił: „Ta zmiana wpisuje się w ideę, jaka od lat przyświeca nam w Uniwersytecie Śląskim: ekologia i dbanie o naturę oraz świat”. Stare futra władz uczelni trafią do muzeum.

Profesor Banyś jest romanistą, więc nie musi się specjalnie znać na ekologii. Pewnie dlatego jest tak przekonany, że sztuczne futra są ekologiczne. Tymczasem jest dokładnie na odwrót: sztuczne futro po tym, jak się zużyje, stanie się bardzo uciążliwym dla środowiska śmieciem. Będzie zalegać na wysypisku i zanieczyszczać przyrodę przez tysiące lat. Jutro będzie to futro, pojutrze, i za 10 tysięcy lat też... Bo prawda jest taka, że „ekologiczne” są wyłącznie futra naturalne. Kiedy naturalne futro się zużyje, po prostu rozłoży się i użyźni glebę.

Dzisiejszą modę na sztuczne futra pomogły wywołać ich producentom pseudo-ekologiczne organizacje. Producentom chodziło oczywiście o pieniądze. A niektórym z ekologów, zapatrzonym w religie Wschodu, o to, żeby nie zabijać zwierząt – bo a nuż wśród nich jest pradziadek. Z prawdziwą ochroną środowiska nie ma to wiele wspólnego. Radykalni działacze ekologiczni włamywali się nawet na fermy zwierząt futerkowych i otwierali ich klatki (do najsłynniejszych takich akcji dochodziło w Danii). Np. tysiące norek amerykańskich rozbiegło się wtedy, masakrując w całej Europie ptaki – często bezbronne wobec nieznanego dotąd drapieżnika. Norki amerykańskie wyparły też z naszego środowiska norki europejskie.

Podobnie jest z lisami, rozmnożonymi jak nigdy w historii dzięki akcji szczepień na wściekliznę. Myśliwi nie ograniczają ich populacji, bo nie ma popytu na ich futra – klienci zostali zniechęceni przez ekologów. Strzelanie do lisa to dla myśliwego tylko kłopot: po celnym strzale musiałby chyba wziąć łopatę i ofiarę zakopać. Liczne jak nigdy lisy prowadzą więc dziś w polskich lasach prawdziwą rzeź mniejszych zwierząt. Dlatego tak trudno dziś u nas spotkać zająca albo kuropatwę. Mam czasem wrażenie, że przyroda miałaby się lepiej, gdyby pewien rodzaj niedouczonych ekologów nie próbował jej bronić.

Czy w przyszłości politycznie poprawne określenia „futro ekologiczne” albo „skóra ekologiczna” przestaną być używane wobec sztucznych materiałów, w dodatku często tandetnych? Jest jeden przykład, który pokazuje, że to możliwe: choinka. Jeszcze parę lat temu „choinka ekologiczna” oznaczała wyłącznie choinkę z plastiku. Jednak od niedawna leśnicy skutecznie przekonują społeczeństwo, że „ekologiczna” może być tylko choinka prawdziwa. I tak trzeba by ją wyciąć, bo rośnie w lesie pod drutami wysokiego napięcia. Tylko ona pachnie lasem, a po świętach rozłoży się bez żadnej uciążliwości dla środowiska.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Przemysław Kucharczak