Szczególny charyzmat, jakim Ojciec Święty się cieszył, wypływał właśnie z jego modlitwy – powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki.
Człowiek modlitwy to jednocześnie człowiek czynu, bo modlitwa prowadzi do działania. Jak modlitwa wpływała na decyzje, które bł. Jan Paweł II podejmował, na jego spotkania z ludźmi?
- Myślę, że szczególny charyzmat, jakim Ojciec Święty się cieszył, wypływał właśnie z jego modlitwy. Poprzez modlitwę otrzymywał łaskę komunikowania się z każdym człowiekiem. Papież modlił się sam, ale za niego modlił się też cały Kościół, bo przecież w każdej Mszy św. modlimy się za Ojca Świętego. Kapłani odprawiają również Msze w jego intencji. Modlitwa Kościoła powszechnego i modlitwa prywatna daje Piotrowi naszych czasów tę szczególną moc oddziaływania, przemawiania do ludzi.
Papież modlił się m.in. w intencjach, które były mu dostarczane. Czy każdy mógł mu przekazać swoją prośbę o modlitwę?
- Do Ojca Świętego przychodziły listy z całego świata. Zawarte w nich prośby o modlitwę były przepisywane w poszczególnych sekcjach językowych Sekretariatu Stanu i dostarczane do papieskiego mieszkania. My te prośby kładliśmy na jego klęczniku. Ile razy Ojciec Święty przychodził do kaplicy, brał kartkę, czytał, często czynił nad nią znak krzyża, a potem się modlił. Raz w tygodniu w tych otrzymanych intencjach sprawował Mszę św.
Nigdy nie widziałem, żeby zlekceważył czyjąś prośbę, z którą czasami zwracaliśmy się do niego osobiście, bo ktoś nas prosił o przedstawienie intencji Ojcu Świętemu. Odpowiadał: "Proszę przekazać, że będę pamiętał, będę się modlił". Często potem różne osoby pisały, dziękując za otrzymane łaski.
Nieraz mówiło się Ojcu Świętemu, że ktoś mu dziękuje za modlitwę, bo został wyleczony z choroby. Częsta odpowiedź Ojca Świętego była taka: "Bogu niech będą dzięki" - i nic więcej nie komentował.
Zaczęliśmy od telewizyjnego obrazu Papieża odmawiającego Brewiarz, zakończmy obrazem Papieża przytulającego krzyż w ostatni Wielki Piątek jego ziemskiego życia. Jak modlitwa wspierała go w cierpieniu, które pod koniec życia było przecież wielkie?
- Ojciec Święty bardzo miłował swoją posługę, bo miłował Chrystusa, który oddał za nas życie na krzyżu. Miał też wielką cześć dla Matki Bożej, która również stała pod krzyżem. Właśnie ta miłość do Chrystusa i Matki Najświętszej pomagała mu w przezwyciężaniu wszelkich dolegliwości, słabości, fizycznego cierpienia. Znosił je z wielką cierpliwością i pokorą.
Papież upodabniał się więc do Chrystusa, którego tak bardzo ukochał?
- Chrystus modlił się przed ważnymi wydarzeniami (przed wyborem Apostołów, w Ogrójcu...). Kiedy chodził i nauczał, szukał również chwili odpoczynku, odchodził na miejsce osobne, żeby tam się pomodlić. Podobnie bł. Jan Paweł II nauczając nie zaniedbywał swojego życia duchowego, czerpiąc siłę z modlitwy.
Rozmawiał Paweł Bieliński (KAI)