Palestyńczycy nie są gotowi, by mieć własne państwo. Izrael ma na to dowody.
Izrael zapowiedział dostarczenie Radzie Bezpieczeństwa ONZ raportu, w którym stwierdzono, że Palestyńczycy nie są gotowi, by mieć własne państwo.
W raporcie izraelskiego MSZ przedstawione mają być powody, dla których - zdaniem władz w Tel Awiwie - Palestyńczycy nie są zdolni do udźwignięcia niepodległego państwa. Jednym z argumentów ma być to, że nawet na Zachodnim Brzegu, nie mówiąc o Strefie Gazy, nie odbywają się demokratyczne wybory, w tym także te lokalne.
Izraelski MSZ wyśle też w najbliższych dniach specjalnych wysłanników do Kolumbii oraz Bośni i Hercegowiny, by przekonać je do głosowania na niekorzyść palestyńskiego wniosku o przyjęcie do ONZ. Oba kraje wchodzą do grona niestałych członków Rady Bezpieczeństwa, która ma podjąć decyzję w tej sprawie.
Palestyńczycy twierdzą, że mogą liczyć na osiem głosów w Radzie, w której zasiada 15 państw (pięciu stałych i 10 niestałych członków). Rada podejmuje decyzje większością co najmniej dziewięciu głosów. Palestyńczykom brakuje, więc jednego głosu.
Podstawą głosowania ma być raport opracowany przez komisję Rady Bezpieczeństwa - ustali on, czy Palestyńczycy spełniają kryteria potrzebne do utworzenia własnego państwa.
Dwie palestyńskie enklawy w Izraelu: Strefa Gazy i Zachodni Brzeg, są odrębne nie tylko terytorialnie, ale i politycznie - od czasu wojny domowej w Strefie Gazy w 2007 roku. Na Zachodnim Brzegu rządzą władze Autonomii Palestyńskiej, uznawane przez Zachód za umiarkowane i traktowane jako partner w dyplomacji, a także zasilane finansowo przez USA i Unię Europejską. W Strefie Gazy rządzi natomiast Hamas, uważany przez państwa zachodnie za organizację terrorystyczną.
W maju oba palestyńskie ośrodki władzy ogłosiły, że zawierają porozumienie o pojednaniu. W rezultacie miał powstać rząd tymczasowy, którego zadaniem było przygotowanie ogólnopalestyńskich wyborów różnego szczebla i wyłonienie na tej podstawie władz sprawujących kontrolę nad obiema enklawami.
Jednak porozumienie pozostało na papierze, a obu skłóconym stronom nie udało się ustalić, kto miałby stanąć na czele wspólnego rządu przejściowego.
W efekcie - prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas odwołał niedawno wybory lokalne w Autonomii, które miały się odbyć 22 października.
Tymczasem palestyńskie samorządy nie mają demokratycznego mandatu, bowiem ich kadencja zakończyła się ponad rok temu. Na terytoriach palestyńskich od lat nie odbywają się też wybory prezydenckie ani parlamentarne. Abbas ostatni raz poddał się werdyktowi wyborców - w głosowaniu na prezydenta - w 2005 roku, a parlamentarne wybory nie odbyły się od 2006 r.
Co więcej, Hamas odrzuca wniosek o uznanie niepodległej Palestyny przez ONZ, złożony przez Abbasa. Uważa, że jego przyjęcie oznaczałoby pogodzenie się z granicami z 1967 roku i uznanie Izraela, podczas gdy zdaniem palestyńskich radykałów Izrael powinien przestać istnieć, a Palestyna powinna powstać na całym obszarze dawnego mandatu brytyjskiego.
"Destrukcyjne podziały wśród Palestyńczyków są naszym największym problemem i od lat szkodzą sprawie palestyńskiej na arenie międzynarodowej" - przyznaje w rozmowie z PAP Diana Buttu, prawniczka, była negocjatorka i rzeczniczka Organizacji Wyzwolenia Palestyny. "Jak dotąd nie udało się znaleźć na nie skutecznej recepty" - dodaje urodzona i wykształcona w Kanadzie Buttu.