W Lizbonie po raz pierwszy od objęcia przed trzema miesiącami rządów przez prawicową Partię Socjaldemokratyczną doszło w sobotę do wielkich demonstracji pracowniczych przeciwko jej polityce socjalnej i płacowej. Demonstrowano również w Porto.
Na wezwanie największej centrali związkowej, lewicowej CGTP, dziesiątki tysięcy pracowników demonstrują, wznosząc okrzyki przeciwko "oszczędnościom, zubożeniu i niesprawiedliwości".
W stolicy protestujący, którzy zapełnili szczelnie rozległy plac Saldanha nieopodal Ministerstwa Gospodarki, wyruszyli pochodem około godziny 15 (16 czasu polskiego). Poprzedzało go sześć samochodów ciężarowych prowadzonych przez kierowców przedsiębiorstw transportu publicznego, którzy od dwóch miesięcy nie otrzymują uposażenia.
Uczestnicy protestu przybyli z całego kraju do Lizbony i Porto autobusami udekorowanymi flagami związkowymi, głównie w kolorze czerwonym.Sobotnie demonstracje poprzedził protest policjantów i żandarmów, którzy zażądali rewaloryzacji uposażeń. Dla nauczycieli portugalskich zrzeszonych w silnej centrali związkowej FENPROF motywem udziału w sobotnich demonstracjach w Lizbonie i Porto jest masowe bezrobocie w następstwie redukcji zatrudnienia w szkołach.
Portugalia jest po Irlandii i Grecji trzecim krajem korzystającym z pomocy finansowej Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Prawicowy rząd, na którego czele po zwycięstwie wyborczym nad socjalistami w czerwcu tego roku stanął premier Pedro Passos Coelho, m.in. zamroził płace, dokonał redukcji zatrudnienia i zmniejszył wydatki na cele socjalne. Wprowadził także nadzwyczajny podatek od dochodów i podniósł niektóre inne podatki, ale deficyt publiczny kraju nadal rośnie, chociaż wolniej niż dotąd.
Według ogłoszonych ostatnio danych, portugalski dług publiczny wyniósł w 2010 roku 93,3 proc. PKB wobec 71,8 proc. w 2008 r. Rząd przewiduje, że w tym roku osiągnie 100,8 proc.