Rebelianci zaatakowali we wtorek dzielnicę ambasad w centrum Kabulu, kierując ogień rakietowy i maszynowy m.in. na ambasadę USA i siedzibę NATO. Do ataku przyznali się talibowie.
Według policji grupa składająca się co najmniej 5 napastników strzela z wysokiego biurowca, który jest budowany na placu Abdul Hak, ok. 300 m od ambasady USA. Co najmniej 4 Afgańczyków zostało rannych.
Dzielnicą Wazir Akbar Chan, na skraju której stoi ambasada USA, wstrząsnęło 6 silnych eksplozji. Zachodnie źródło dyplomatyczne podało, że zaatakowano siedzibę NATO.
Co najmniej jedna rakieta trafiła w prywatną telewizję Tolo TV, a jedna wybuchła w pobliżu mikrobusu wiozącego dzieci do szkoły.
Nieco później źródło policyjne podało, że doszło do eksplozji także w zachodniej części Kabulu, w pobliżu siedziby straży granicznej.
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid w SMS-ie do agencji AFP napisał, że "talibowie prowadzą zmasowany atak samobójczy". Agencji Reutera powiedział zaś przez telefon, że "głównymi celami atakujących jest siedziba służb wywiadowczych i jedno z ministerstw".
Policja i siły bezpieczeństwa zablokowały ulice wokół ambasady USA i innych misji dyplomatycznych.