Maria Magdalena myli Go z ogrodnikiem, uczniowie biorą za zjawę; a uwięziony Jan Chrzciciel wątpi: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść?
08.09.2011 15:21 GOSC.PL
„Miriam i Aaron mówili źle przeciw Mojżeszowi: Czyż Pan mówił z samym tylko Mojżeszem?” (Lb 12, 7).
Zazdrościmy wybranym. Nie wiemy, co przeżywają i jak ciężki krzyż niosą. Patrzymy powierzchownie. - A dlaczego Bóg wybrał akurat Izraela? - zaperzył się jakiś bojowy staruszek „narodowiec” na spotkaniu z prof. Anną Świderkówną. A ona - jak zwykle z łagodnym uśmiechem - odpowiedziała: A pan myśli, że to wybraństwo do luksusów i sielanki? Nie! To przede wszystkim wybranie do ofiary, cierpienia, współodczuwania! Na sali zapadła cisza jak makiem zasiał.
Bóg wybrał Mojżesza, bo „był on człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na ziemi”. Wybrał Jana Vianneya, bo „był człowiekiem skromnym, najskromniejszym…”. To lek na naszą gigantomanię.
A może też jestem wybrany? Może Bóg czeka tuż za rogiem. Ukryty bliziutko, tak bym nie mógł Go jeszcze dostrzec? Łatwo Go przeoczyć. W chwilach duchowej ciemności nie rozpoznajemy Pana. Maria Magdalena pomyliła Go ze zwykłym ogrodnikiem, uczniowie wzięli za zjawę; a uwięziony Jan Chrzciciel wątpił: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? A pokorny, przechodzący nieopodal Bóg… „chce nas minąć”. Czeka na nasz bezradny krzyk. Dopiero wówczas zawraca, podchodzi i uspokaja nasze rozdarte serca: Odwagi, ja jestem! Nie bójcie się.
Nasza kondycja jest krucha. Znakomitą (bo szczerą do bólu) diagnozę wystawia jej trapista o. Michał Zioło: „My, gawiedź. Chytra, kombinująca, szukająca zysku i unikająca ciosu, cyniczna lub może zbyt obolała, żeby wierzyć. Zbyt leniwa lub zbyt mądra, żeby zachowywać chrześcijańskie prawa do końca. Zbyt przytłoczona liczbą ludzi, żeby ofiarować się jednemu. Żyjemy, wyczekując. Mamy alibi, zawsze. I wiemy, że należy donieść pierwszemu, jeszcze przed donosicielem, jako i rozpowiadać rzeczy śmieszne i poniżające drugich w trosce o dobro wspólnoty. Boimy się wysokości i jasności zbyt jasnej. Pojednani z niskością. Zdaje się, że już na zawsze. Podziwiamy męczenników, gdyż nam już więcej nie zagrażają. My, gawiedź, wspólnota niedowierzania, podobna ludziom przechodzącym od płaczu nad zmarłą dziewczynką do śmiechu i kpin z Jezusa, który odważył się powiedzieć, że dziewczynka nie umarła, lecz śpi”.
Marcin Jakimowicz