Co najmniej 53 osoby zginęły, a kilkanaście zostało rannych w czwartek na skutek pożaru, który wybuchł po napadzie nieznanych sprawców na kasyno w Monterrey na północy Meksyku - podał gubernator stanu Nuevo Leon, Rodrigo Medina.
"Na tym etapie mamy już 53 zabitych" - powiedział gubernator w kanale Televisa. Dodał, że napadu dokonało około godz. 16 (23 czasu polskiego) sześciu mężczyzn, którzy przyjechali do kasyna w dwóch samochodach. Wcześniej mówiono o 20 sprawcach.
Napastnicy wtargnęli do Casino Royale, rozlali w nim benzynę i podpalili budynek. Następnie, według świadków, kazali klientom i pracownikom kasyna wyjść na zewnątrz, ale część przerażonych ludzi uciekła w głąb budynku, gdzie zginęli.
Burmistrz Monterrey Fernando Larrazabal powiedział, że wiele ciał znaleziono w toaletach, gdzie ludzie chowali się przed bandytami. W akcie desperacji służby ratunkowe pożyczyły koparki z pobliskiej budowy, by zburzyć ściany kasyna i wydobyć uwięzionych wewnątrz ludzi.
Był to jeden z najtragiczniejszych w skutkach ataków na centrum rozrywki w Meksyku od 2006 roku, kiedy prezydent Felipe Calderon rozpoczął walkę z kartelami narkotykowymi.
Wcześniejsze doniesienia mówiły o 40 ofiarach śmiertelnych, jednak bilans rósł, w miarę jak służby ratunkowe znajdowały kolejne ciała.
Prokurator stanowy stanu Nuevo Leon, Leon Adrian de la Garza powiedział, że najprawdopodobniej za atakiem stoi gang narkotykowy.
To już drugi napad na to kasyno w ciągu trzech miesięcy. Pod koniec maja bandyci ostrzelali Casino Royale i dwa inne, ale nikt nie ucierpiał.
Kartele często wymuszają haracze od kasyn i innych przedsiębiorstw, grożąc spaleniem lub napaścią w razie odmowy.
W ostatnich miesiącach Monterrey stało się sceną krwawych walk o wpływy między gangami Zetas i Gulf. W tym dawnym mieście-symbolu postępu i dobrobytu liczba zabójstw na tle narkotykowym w bieżącym roku już wyniosła niemal dwukrotnie więcej niż rok temu i trzy razy więcej niż dwa lata temu.