Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg sprzeciwia się próbom upolitycznienia uroczystości w 10. rocznicę zamachów terrorystycznych na World Trade Center.
"Co roku bardzo intensywnie staraliśmy się odejść od polityki i polityków, a koncentrować na rodzinach" - przypominał Bloomberg na konferencji prasowej w dzielnicy Queens.
"Ten dzień nie należy do nas. Chodzi o rodziny trzech tysięcy ludzi, którzy stracili życie 10 lat temu. I nikt z nas, pełniących wybieralne urzędy, nie powinien o tym zapomnieć" - dodał w nawiązaniu do obecności przedstawicieli obecnych i byłych władz, którzy przybędą 11 września do strefy zero.
Media obiegły informacje, że burmistrz usiłuje przeciwdziałać usiłowaniom gubernatorów Nowego Jorku i New Jersey - Andrew Cuomo i Chrisa Christie, którzy jakoby chcieli odgrywać bardziej znaczącą role na obchodach rocznicy 11 września. Przystał jednak na prośbę drugiego z nich i zgodził się, aby w rocznicę przemówił podczas uroczystości pełniący w 2001 roku funkcję gubernatora New Jersey Donald DiFrancesco. Bloomberg powiedział też, że jego administracja przystała na wystąpienie byłego gubernatora Nowego Jorku George'a Patakiego.
Jednocześnie burmistrz zbagatelizował doniesienia prasy, że Cuomo i Christie chcieliby być bardziej widoczni podczas uroczystości. Jak argumentował, opinia publiczna nie interesuje się wydumanymi historiami o politycznych kłótniach odwracającymi uwagę od tego, co istotne. Indagowany przez dziennikarza "Wall Street Journal", czy Cuomo chciałby odgrywać większą rolę w czasie obchodów, Bloomberg pominął pytanie. Zaznaczył natomiast, że zaproszeni oficjele, w tym prezydent USA Barack Obama, a także były prezydent George W. Bush, będą robić to, co w latach ubiegłych: "czytać wiersze lub inne fragmenty".
"Wszyscy będą robić dokładnie to samo. (...) Nikt nie wygłosi politycznego przemówienia. To jest zbyt uroczyste wydarzenie" - podkreślił burmistrz. Wyraził też nadzieję, że gubernatorzy Cuomo i Christie to rozumieją.