Kto wybiera się do nieba, nie może wybierać grzechu.
Miesiąc temu napomknąłem, że głosowanie na SLD jest grzechem. Nie rozpisywałem się nad tym, traktując to tylko jako przypomnienie rzeczy oczywistej. Otrzymałem jednak list od zdziwionego Czytelnika. „Ja głosuję na SLD od 18 roku życia, a mimo to uczęszczam do Kościoła i czuję się jego członkiem” – napisał. I dodał: „Przyzwoitym człowiekiem można być w każdej formacji politycznej. (...) Przecież będąc w tej partii też można opowiadać się za życiem i za wartościami które są w życiu ważne”. Następnie poprosił mnie o wyjaśnienie w felietonie, dlaczego popieranie SLD to grzech. Cóż, jeśli ktoś uznaje za grzech tylko to, co figuruje w książeczkach z rachunkiem sumienia, to faktycznie popierania SLD tam nie znajdzie. Znajdzie tam jednak Dziesięć Przykazań Bożych. Wystarczy porównać Dekalog z programem lewicy, a okaże się, że tak się te rzeczy ze sobą zgadzają, jak raport Czumy z raportem Kalisza. Jak pogodzić promocję „neutralności światopoglądowej” z pierwszym przykazaniem? Trudno nawet zarzucać lewicowcom kult bogów cudzych, bo dla nich cudzy jest najwyraźniej Bóg prawdziwy. Nie lepiej z innymi przykazaniami. „Czcij ojca swego i matkę swoją”. Jak czcić ojca i matkę, gdy się ma dwie matki albo dwóch ojców? A SLD już całkiem wyraźnie dąży do takich rozwiązań „rodzinnych”. Czci rodziców nie ułatwia też skłonność lewicy do ograniczania władzy rodzicielskiej, popieranie samozwańczych „edukatorów seksualnych”, zachęcanie dzieci do donoszenia na rodziców za rzekome naruszanie ich praw. A do przykazania „nie zabijaj” to lewica ma się tak, jak kat do ofiary. Aborcja to sztandarowe „dobro”, jakim lewica chce obdarzyć społeczeństwo. Nad ideologicznym horyzontem SLD wznosi się też coraz wyżej słońce (a raczej czarna dziura) eutanazji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak