Gdyby więcej księży angażowało się w pracę kapłańską tak gorliwie, jak ks. Natanek, wiele naszych parafii wyglądałoby inaczej. Sedno całego problemu polega jednak na tym, że sam stawia się ponad władzą kościelną i samowolnie przywłaszcza sobie coś, do czego nie ma prawa.
O sprawie ks. Natanka KAI rozmawia z ks. Józefem Augustynem SJ:
KAI: Od kilku miesięcy wokół ks. Piotra Natanka, suspendowanego księdza, gromadzi się grupa zwolenników. To zjawisko jest wyzwaniem dla całej wspólnoty wiernych, ujawnia też nasze braki, grzechy, deficyty.
O. Józef Augustyn SJ: Pojedyncze sytuacje nie tyle ujawniają, ile raczej dają okazję do refleksji nad stylem kapłańskiego posługiwania. Jak Kościół nie należy do papieża, a diecezja do biskupa, tak wierni nie należą do księdza, którym on posługuje. Ks. Natanek zawłaszcza ludzi, którzy mu zaufali. Sam mianuje się ich pasterzem. Naszym kapłańskim grzechem bywa właśnie swoiste zawłaszczanie: kościelnych posług, rzeczy, pieniędzy, a nawet ludzi i traktowanie ich jakby byli naszą własnością. Szukamy nierzadko dla siebie lepszych funkcji, miejsc, stanowisk.
Kard. Carlo Martini powiedział kiedyś nieco prowokacyjnie, że w Kościele istnieje tylko jedna droga: droga awansu. Kapłaństwo nie może być miejscem autokracji i samorealizacji. Benedykt XVI zauważył, że jeżeli kapłaństwo jest wywyższeniem, jest to wywyższenie na krzyż. Kiedy funkcja kapłańska jest ważniejsza od prostej ludzkiej uczciwości czy też więzi z Chrystusem, mamy do czynienia ze swoistą idolatrią i nadużyciem.
Jakie potrzeby zaspakaja tego typu „charyzmatyczny” duszpasterz? Ma łagodzić strach (w jego przekazie są mocne akcenty związane z końcem świata), jest odwołaniem się do emocji, budowaniem tożsamości grupy dzięki symbolom - używania określonych obrazów, zwolennicy nakładają czerwone płaszcze i powołują na objawienia prywatne, itd.
Nie robiłbym ks. Natankowi zarzutów z wymienionych w pytaniu spraw. Każdą z nich można jakoś obronić. Powiedziałbym nawet więcej, że doskonale wykorzystuje on pewne braki duszpasterskiego posługiwania wielu księży. Zbiera niektóre „popularne tematy” i podaje je ludziom. Oni widzą, że na czymś mu zależy, że jest bardzo zaangażowany. Z jednej strony wiele od ludzi wymaga w zakresie moralnych postaw, ale z drugiej dostosowuje się też do nich. Gdy chcą słuchać o końcu świata, to im o nim mówi. Jezus też mówił przecież o końcu świata. Kazania ks. Natanka są bardzo emocjonalne, bo to ludzi dotyka, porusza. A ponieważ wierni lubią uroczyste liturgie, więc posługuje się bogatymi symbolami. Gesty, obrazy, stroje liturgiczne, są przecież ważne. Nawet powoływanie się na prywatne objawienia też można uratować. Lourdes, Fatima, La Salette są przecież oparte na prywatnych objawieniach.
Proszę nie gorszyć się tym, co powiem: gdyby więcej księży angażowało się w pracę kapłańską tak gorliwie, jak ks. Natanek, wiele naszych parafii wyglądałoby inaczej. Sedno całego problemu polega jednak na tym, że sam stawia się ponad władzą kościelną i samowolnie przywłaszcza sobie coś, do czego nie ma prawa. Biblia mówi, że lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, a uległość od tłuszczu baranów (por. 1 Sm 15, 22). Osobista gorliwość duszpasterska nie usprawiedliwi przecież buntu przeciw swemu biskupowi.
Przyznam się, że niektóre wypowiedzi ks. Natanka wręcz mnie przerażają. Po suspensie biskupa ludziom otwarcie powiedział, że to, co robi, jest z punktu widzenia kanonicznego niegodziwe. Mówi też, że nie on jeden jednak tak się zachowuje. Wielu innych księży sprawuje swoje funkcje niegodziwie, w grzechu, jak na przykład ci, którzy żyją w konkubinacie. Uprzedzał przy tym ludzi, by – jeżeli sobie tego nie życzą – nie przyjmowali komunii z jego ręki i nie łamali swoich sumień. Ile w postawie ks. Natanka zagubienia psychicznego, a ile moralnego uporu i grzechu – to może rozsądzić tylko sam Pan Bóg. Nie nasza to sprawa. A ponieważ przyrzekał posłuszeństwo biskupowi, ten ma prawo go upominać i wzywać do zmiany postawy.