W tym 20 proc. na import z UE.
Prezydent USA Donald Trump podpisał w środę rozporządzenie nakładające "cła wzajemne" o stawce co najmniej 10 proc. na towary importowane z zagranicy, zaś w przypadku Unii Europejskiej - 20 proc. Trump określił je mianem "deklaracji niepodległości gospodarczej" Ameryki i "dniem wyzwolenia".
W historycznym przemówieniu w Ogrodzie Różanym Białego Domu Trump zapowiedział olbrzymie zmiany w zasadach handlu ze wszystkimi państwami świata, wprowadzając podstawową minimalną 10-proc. stawkę ceł na towary z całego świata oraz dodatkowe, zróżnicowane cła na towary z poszczególnych krajów, z którymi USA mają największe deficyty handlowe i które zdaniem Trumpa wprowadzają największe bariery dla importu z USA.
Wyliczone przez zespół Trumpa stawki mają stanowić połowę zsumowanych ceł i pozacelnych barier handlowych stosowanych przez inne kraje. Oznacza to, że wysokimi cłami objęte zostaną produkty z niemal wszystkich największych partnerów handlowych Ameryki. W przypadku Unii Europejskiej będzie to 20 proc., Chin - 34 proc., Japonii - 24 proc., Indii - 26 proc., Korei Płd. - 25 proc. W przypadku Chin stawka ta zostanie dodana do ogłoszonych wcześniej 20 proc. ceł, tj. będzie wynosić 54 proc. Dodatkowo Trump wyeliminował też tzw. wyjątek de minimis, pozwalający na sprowadzanie towarów o wartości do 800 dol. z Chin z pominięciem ceł. Ta luka stanowiła podstawę działalności chińskich platform e-commerce oferujących tanie produkty z ChRL takich jak Temu i Shein.
Dodatkowych ceł unikną natomiast Meksyk i Kanada: w przypadku produktów z tych państw nadal obowiązywać będzie albo handel bezcłowy według reguł umowy handlowej USMCA (jest to ok. połowa towarów), albo 25 proc. stawka dla reszty towarów.
"Zaledwie" 10-proc. stawką objęte zostaną produkty z Wielkiej Brytanii. 17 proc. cło nałożone zostanie na towary z Izraela, mimo że ten wyeliminował dzień wcześniej wszelkie cła na towary z USA. Na opublikowanej przez Biały Dom liście nie ma natomiast Rosji (eksportuje ona do USA niewiele towarów ze względu na embargo na wiele produktów), podczas gdy Ukraina zostanie objęta 10 proc. cłem. Wysokimi cłami objęte zostaną też azjatyckie państwa znane z produkcji tanich ubrań i innych artykułów. W przypadku Wietnamu to aż 46 proc., Bangladeszu - 37 proc., Tajlandii - 36 proc. i Tajwanu - 32 proc.
Uniwersalna 10-proc. stawka celna ma wejść w życie 5 kwietnia, zaś cła na poszczególne państwa - 9 kwietnia.
Podczas przemówienia w Ogrodzie Różanym Trump określił wprowadzone zmiany jako monumentalne i historyczne, twierdząc, że stanowią one odwet za dekady "rabunku" ze strony innych państw świata. Nazwał 2 kwietnia "dniem wyzwolenia".
"Dzień 2 kwietnia 2025 r. na zawsze zapisze się w pamięci jako dzień odrodzenia amerykańskiego przemysłu, dzień odzyskania przez Amerykę jej przeznaczenia i dzień, w którym zaczęliśmy ją ponownie wzbogacać (...) Przez dziesięciolecia nasz kraj był rabowany, plądrowany, gwałcony; plądrowany przez narody bliskie i dalekie, zarówno przyjaciół, jak i wrogów" - mówił Trump. "To jeden z najważniejszych dni, moim zdaniem, w historii Ameryki. To nasza deklaracja niepodległości gospodarczej" - dodał.
Wymieniał przy tym szereg rzekomych przewinień partnerów handlowych Ameryki - w jego ocenie przyjaciele USA byli w tym gorsi, niż wrogowie - twierdząc, że wykorzystały one otwartość amerykańskiego rynku, by się wzbogacić.
"Manipulowali swoimi walutami, subsydiowali swój eksport, kradli naszą własność intelektualną, nakładali wygórowane podatki VAT na niekorzyść naszych produktów, przyjmowali niesprawiedliwe przepisy i normy techniczne oraz tworzyli siedliska zanieczyszczeń" - wymieniał.
Zwracając się do narzekających na jego decyzję przywódców państw, Trump wezwał ich do opuszczenia własnych barier handlowych.
"Do wszystkich zagranicznych prezydentów, premierów, królów, królowych, ambasadorów i wszystkich innych, którzy wkrótce będą dzwonić, aby prosić o wyjątki od tych taryf, mówię: zakończcie swoje własne taryfy, znieście bariery, nie manipulujcie swoimi walutami" - powiedział Trump.
"Te taryfy zapewnią nam wzrost gospodarczy, jakiego jeszcze nie widzieliśmy, a obserwowanie go będzie czymś naprawdę wyjątkowym" - dodał.
"W nadchodzących dniach pojawią się skargi ze strony globalistów, outsourcerów, grup interesów i fake newsów (...) Ale nigdy nie zapominajmy, że wszystkie przewidywania naszych przeciwników dotyczące handlu z ostatnich 30 lat okazały się całkowicie błędne" - ocenił.
Według opublikowanych przez Biały Dom po wystąpieniu Trumpa dokumentów, nie wszystkie towary mają zostać objęte dodatkowymi cłami. Wyłączone z tych taryf mają być stal, aluminium, samochody i części samochodowe, będące również przedmiotem osobnych 25 proc. ceł, a także miedź, leki, półprzewodniki i drewno (te mają zostać dodatkowo oclone w przyszłości), a także nośniki energii i minerały niedostępne w USA.
Trump potwierdził też, że w nocy z środy na czwartek czasu wschodnioamerykańskiego w życie wejdą zapowiedziane wcześniej 25-proc. cła na samochody i części samochodowe. Według analizy agencji Reutera, nieoczekiwanie wśród produktów objętych tymi cłami znajdą się wszystkie komputery i laptopy z całego świata.
***
Ogłoszone przez Trumpa cła są "bombą" wymierzoną w światowy system handlowy, która może doprowadzić do recesji w USA i światowego spowolnienia - powiedział PAP Gary Hufbauer, były urzędnik resortu finansów i ekspert Peterson Institute for International Economics. Ocenił przy tym, że zastosowane przez prezydenta USA podejście nie ma sensu.
"To jest po prostu bomba. To są cła bliskie skrajnym, najgorszym oczekiwaniom. I widzimy, jaka jest reakcja rynku po godzinach - wszystko leci w dół" - powiedział w rozmowie z PAP Hufbauer, ekspert od handlu międzynarodowego. Skomentował w ten sposób decyzję Donalda Trumpa o nałożeniu 10 proc. stawki minimalnej dla importowanych towarów z całego świata oraz dodatkowych "ceł wzajemnych" dla większości państw, w tym m.in. 34 proc. dla Chin (łącznie z wcześniejszymi cłami daje to 54 proc.) i 20 proc. dla UE.
"To prawdziwe trzęsienie ziemi dla systemu handlowego, przynajmniej jeśli chodzi o Stany Zjednoczone. I spodziewam się, że doprowadzi to do wyższej inflacji w Stanach Zjednoczonych i myślę, że może to wywołać recesję" - ocenił analityk PIIE.
Zdaniem Hufbauera konsekwencje nowych ceł odczują mocno też pozostałe gospodarki świata, jednak drastyczność rozpoczętej wojny handlowej zależeć będzie w dużej mierze od ich reakcji.
"Myślę, że wiele krajów w tym, Korea i Japonia, z pewnością wśród nich i Chiny, będą współpracować i zasadniczo mogą mieć coś w rodzaju skoordynowanej odpowiedzi odwetowej. I myślę, myślę, że odpowiedzią Europy i większości krajów będzie próba zachowania wielostronnego systemu handlu między sobą, chociaż oczywiście wiele z nich nałoży cła odwetowe na USA. Ale takie jest moje oczekiwanie, zbudowanie pewnego rodzaju fosy wokół USA" - powiedział ekspert. Jak przyznał, wielką niewiadomą będzie przyszłość i zachowanie Chin, które stracą większość eksportu do USA i będą próbować przekierować część towarów do Europy, co może doprowadzić do zatarć.
Według Hufbauera najgorszym scenariuszem jest ten, w którym partnerzy Ameryki nie tylko wprowadzą cła odwetowe, ale również zaangażują się w wojny handlowe między sobą, co doprowadzi do całkowitego upadku systemu handlu międzynarodowego.
Jak zaznacza ekspert, ogłoszone przez Trumpa stawki ceł na poszczególne kraje nie mają żadnego sensu i logicznego uzasadnienia, bo wbrew twierdzeniom administracji, w ogóle nie odpowiadają połowie zsumowanych ceł i innych barier stosowanych przez inne państwa wobec Ameryki.
"To są wszystko całkowicie zmyślone liczby. Znam się dość dobrze na Egipcie, który ma bardzo wysokie cła, ale został obarczony tylko 10 proc. Tak samo jak Singapur, który również otrzymał 10 proc. Liczba przypisana Unii Europejskiej - 39 proc. - również nie ma żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo unijne cła są stosunkowo niskie" - wymieniał rozmówca PAP.
Jak wskazuje, stosowany przez administrację klucz nie ma też żadnego sensu politycznego, bo w wielu przypadkach sojusznicy Ameryki - np. UE, Korea Południowa, Japonia - otrzymali wyższe cła, niż jej wrogowie i przeciwnicy. Izrael, który dzień wcześniej ogłosił pozbycie się wszelkich ceł na towary z USA, otrzymał 17 proc. stawkę. Szczególnie mocno oberwały też przyjazne USA państwa Azji, (zwłaszcza Azji Południowo-Wschodniej), które miały zastąpić Chiny jako źródło importowanych dóbr. Chodzi m.in. o Wietnam (47 proc.), Indonezja (32 proc.), Tajwan (32 proc.) czy Indie (26 proc.).
"To będzie miało bardzo duże konsekwencje geopolityczne dla Stanów Zjednoczonych, nie tylko ekonomiczne" - przestrzega ekspert. Jak zauważa, stosunkowo niskie stawki celne otrzymać mają państwa Ameryki Łacińskiej, z którymi Waszyngton nie ma najlepszych stosunków. Na liście w ogóle zabrakło natomiast Rosji - choć znalazły się nawet niezamieszkane terytoria zamorskie innych państw - choć ta nie eksportuje do USA dużo towarów (w 2024 ich wartość wyniosła 3 mld dol.) ze względu na szerokie embargo na rosyjskie surowce.
Zdaniem Hufbauera mimo zapowiedzi Trumpa, że wprowadzone cła spowodują przemysłowy renesans i lawinę inwestycji zagranicznych, wątpi, by ten scenariusz się sprawdził.
"Wiele inwestycji jest dokonywanych przez średnie i małe firmy, a niepewność jest teraz tak duża, że wiele firm po prostu usiądzie z założonymi rękami i zobaczy, jak to wszystko się potoczy. Konsumenci już są w dołku. Niepewność biznesowa jest rekordowo wysoka" - wymienia analityk. "Więc jeśli jesteś firmą, po prostu nie wiesz, jak to będzie, jaki nastąpi odwet. (...) Zatem najlepszą rzeczą do zrobienia jest po prostu nic" - dodał.
Ekspert wątpi również w to, że w uniknięciu kryzysu pomogą dwustronne negocjacje z USA.
"Prezydent Trump uwielbia dramaturgię i nie chce, żeby to był koniec dramatów, bo lubi interakcje z innymi liderami. Chce, żeby go o coś prosili i tak dalej. Więc tak, spodziewam się, że w przyszłości będzie sporo negocjacji" - powiedział Hufbauer. "Ale czytałem dziś, że Izrael zniósł wszelkie swoje cła, a i tak został dotknięty dzisiejszymi cłami. Więc widać, że nawet takie ustępstwa nie pomogły. Ale na pewno to nie koniec dramatu" - dodał.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński