Szczecin Piotra Semki

Ciągle musimy odkrywać nasze Nowe Kresy.

4m 12s

Kresy to coraz bardziej pojęcie bajkowe, bo przecież leżały tak daleko i to było tak dawno… Tak się wydaje, a jednak „kresy” (choć te pisane dużą literą dziś oznaczają przede wszystkim przedwojenne Ziemie Wschodnie Rzeczypospolitej) to po prostu kondycja społeczna i kulturalna. To szczególny status w ramach wspólnoty losu narodu, odrębność wynikająca z historii, doświadczenia, dystansu do centrum, a przede wszystkim – życia na pograniczu. Dziś też mamy kresy, choć rzadko zdajemy sobie z tego sprawę. Z Warszawy do Szczecina jest dalej niż do Trembowli, Buczacza czy Zbaraża. Pomorze Szczecińskie to naprawdę „najdalsza Polska”, jak zatytułował swoją niedawno wydaną albumową książkę Piotr Semka. Do pisania o Szczecinie miał tytuł szczególny. Nie tylko dlatego, że zżył się z tym miastem przez kilka lat współpracy z tamtejszym regionalnym radiem publicznym. Semka pochodzi z Gdańska, choć jego mama – z Kresów Wschodnich. W wypadku takich rodzin pojęcie Ziem Odzyskanych ma znacznie szczególne. Dla wysiedlonych ze Wschodu Polaków Gdańsk, Szczecin czy Gorzów to było odzyskane miejsce na ziemi, na początku obcy, ale jednak własny kawałek Polski, mimo utraconych stron rodzinnych i całej przeżytej tragedii. Bo to była Polska. Polskie Wybrzeże, w ciągu dwudziestolecia zapoczątkowanego protestami Grudnia’70, zapisało szczególnie znaczącą kartę polskiej walki o niepodległość. W Centesimus annus (patrz art. 23) Jan Paweł II pisał, że to od Polski zaczęło się wyzwolenie narodów zniewolonych przez sowiecki komunizm. Ściśle biorąc – można powiedzieć, iż zaczęło się właśnie na Nowych Kresach, na polskim Wybrzeżu.

A jednak w planie kultury ziemie te ciągle traktujemy (to również analogia do dawnych wschodnich kresów) jako Polskę B, Polskę nie całkiem, przez przypadek, suplement do Warszawy, Poznania, Krakowa. Tymczasem to właśnie Nowe Kresy stanowią o statusie Polski nie tylko (jak przed chwilą pisałem) w planie historii, ale i geopolitycznie. To dzięki nim jesteśmy dziś największym państwem Europy Środkowej, w długim ciągu państw leżących między Finlandią a Grecją. W pewnym sensie Mazowsze i Małopolska, Wielkopolska i Kujawy to narodowa oś kresów. Bo nie byłoby po wojnie Polski ze Szczecinem i Wrocławiem, gdyby w czasie naszej wielkiej wojny o granice w latach 1918–1921 nie powstała Polska ze Lwowem i Wilnem.

„Najdalsza Polska. Szczecin 1945–1950” nie zaczyna się jednak na powojennych gruzach. Na początku Piotr Semka przypomina masowe poparcie tamtejszych Niemców dla NSDAP. Te rekordowe wyniki, które w wolnych (!) wyborach uzyskiwali naziści na Pomorzu Zachodnim, stanowią najlepszy demokratyczny mandat do przesunięcia granicy Polski nad Odrę. Ale Semka pisze też o bohaterach niemieckiego sumienia – ks. Albercie Willimskym, bł. Karolu Lampercie, także o Dietrichu Bonhoefferze – którzy oddali życie, samotnie przeciwstawiając się hitlerowskiemu barbarzyństwu.

Historię Ziem Odzyskanych w znacznym stopniu skonfiskowali komuniści. Bo zostały przyłączone do Polski po drugiej wojnie światowej, ale jeszcze bardziej dlatego – że w kolaboracyjnym państwie nie było warunków, by historię zakorzenienia tam polskości opisać i opowiedzieć. W pewnym stopniu robił to na szczęście Kościół. Począwszy od znaku, za który prymas Wyszyński uznał to, że wiadomość o powołaniu go na kardynała przez Piusa XII dotarła doń właśnie w Szczecinie.

Inne fragmenty historii polskiego zakorzenienia na Ziemiach Odzyskanych są ciągle mało znane. Piotr Semka – w stosunku do Szczecina – nie tylko je opowiada, ale i pokazuje. Bo „Najdalsza Polska” to książka i album jednocześnie: relacja przeplatana wspaniałym zbiorem archiwalnych zdjęć.

Tak więc możemy zobaczyć tam harcerzy, którzy w 1946 roku, podczas zlotu „Trzymamy Straż nad Odrą”, urządzili demonstrację na cześć Stanisława Mikołajczyka, a także żołnierzy Batalionu Pomorskiego AK. Możemy czytać o konspiracyjnej trasie kurierskiej do Londynu, ale również o zasługach dla miasta jego pierwszych oficjalnych rządców – wojewody Leonarda Borkowicza i prezydenta Piotra Zaremby. I o szczecińskich epizodach w życiu Jerzego Andrzejewskiego oraz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. „Polityki historyczne” się zmieniają. Dzieła takie jak „Najdalsza Polska” Piotra Semki zostają. Bo w nich naprawdę chodzi o wypełnienie obowiązku pamięci.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marek Jurek