Trzech ich było, choć pod jednym nazwiskiem Borowskiego. Spojrzenie na pisarza z potrójnej perspektywy pozwoliło stworzyć biografię świeżą, odkrywczą i zaskakująco współczesną.
Książka znacznie wykracza poza postrzeganie Borowskiego z tych dwóch punktów, z których jeden jest jego pobytem w obozie koncentracyjnym, a drugi zachłyśnięciem się komunizmem zakończonym decyzją o samobójstwie. Po lekturze „Nieocalonego” dociera do nas, jak zawężone mieliśmy spojrzenie. Uratowane życie zza drutów kolczastych i śmierć przez odkręcenie gazu w mieszkaniu – to wszystko? Zdecydowanie nie, są bowiem jeszcze dzieciństwo i rodzina, o której raczej milczał. Borowski był doświadczony przez historię od najmłodszych lat. Dzieciństwo w Żytomierzu jest beztroskie tylko przez krótki czas: najpierw ojciec zostanie osadzony w gułagu w odległej Karelii, później matka w gułagu nad Jenisejem. Tadeusz ma wtedy, odpowiednio, cztery lata i osiem. Po latach wyzna: „Na dobry ład nigdy nie miałem życia rodzinnego, bo albo Ojciec siedział pod Murmańskiem, albo Matka była na Syberii, albo ja byłem w internacie, na prywatce czy w obozie”. Lata młodzieńcze nie są łatwiejsze: w miesiącu, w którym miał wziąć ślub z ukochaną Marią, trafia do obozu Auschwitz. Na bazie tych przeżyć powstaną opowiadania oświęcimskie, arcydzieło literatury. Odczytywany po latach Borowski zaskakuje: to, co napisali pisarze kilkanaście lat po przeżyciu obozów koncentracyjnych, on napisał niemal zaraz po wyjściu na drugą stronę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Cielecki