Wczoraj Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie rozpatrzył dwie skargi – Fundacji e-Państwo i Marka Domagały – na odmowę przez Kancelarię Prezydenta udostępnienia „rzetelnych ekspertyz prawnych, jakimi Kancelaria dysponuje” (by zacytować prezydencką minister Irenę Wójcicką), które świadczyłyby o konstytucyjności zmian w ustawie o OFE.
04.08.2011 12:08 GOSC.PL
Bronisław Komorowski nie chciał odesłać ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, w związku z czym składki wpływające do Otwartych Funduszy Emerytalnych zostały zmniejszone trzykrotnie. Nie oznacza to, że pieniądze te zostaną w kieszeni przyszłych emerytów, a raczej że zasiliły kulejący polski budżet.
Sąd nie miał wątpliwości, że odmowa udostępnienia ekspertyz była odmową udostępnienia informacji publicznej obywatelom. WSA dał Kancelarii Prezydenta dwa tygodnie na rozpatrzenie wniosku Domagały i e-Państwa. Na rozpatrzenie czeka jeszcze bliźniacza sprawa, jaką samemu prezydentowi (a nie Kancelarii) wytoczył współpracownik Forum Obywatelskiego Rozwoju, Mikołaj Barczentewicz. Jest mało prawdopodobne, by mógł zapaść inny wyrok w dokładnie takiej samej sprawie.
To bardzo dobre rozstrzygnięcie dla społeczeństwa obywatelskiego. Od tej pory prezydent nie będzie mógł zamykać się wśród dywanów i żyrandoli, prowadzić swoją politykę za parawanikiem, bez możliwości bezpośredniej jej oceny przez obywateli. Skazani na nie zawsze rzetelne przekazy dziennikarzy ludzie będą mogli osobiście sprawdzić, jak się sprawy mają. Czy rzeczywiście jest tak, że Komorowski podjął decyzję o podpisaniu kontrowersyjnej, a w moim mniemaniu po prostu szkodliwej dla przyszłych emerytów ustawy przekonany przez prawników twierdzących, że nowelizacja jest zgodna z konstytucją, czy też wbrew przestrogom np. byłej sędzi TK, prof. Teresy Dębowskiej-Romanowskiej, której ekspertyzę udostępnia bez problemu kancelaria premiera (tak pisze dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”, „Gość Niedzielny” poprosił kancelarię o przesłanie tej ekspertyzy i jeszcze jej nie otrzymał). Prezydenccy urzędnicy nie będą mogli już zbyć z pogardą wniosku o to, by przekazać informację także o personaliach osób, które sporządzały opracowania, a także na temat honorariów, jakie dostały.
Oczywiście nie jest wykluczone, że prezydent będzie zwlekał z udostępnieniem tego typu informacji, bawił się w kotka i myszkę, wskazywał na wyjątki, jakie ustanawia polskie prawo, w których informacja publiczna nie powinna być publiczna. To jednak tylko odsunie w czasie moment uzyskania wiedzy. Warszawski sąd ukrócił swoim wyrokiem uprawianie polityki poza kontrolą społeczeństwa.
Stefan Sękowski