Niby wszystko miało stać się nowe. Figury na szachownicy świata miały zmienić swoje pozycje. Atmosfera gry również. I wszystko może się stać, w końcu to dopiero początek.
Nie zakończyła się jeszcze uroczystość objęcia po raz drugi urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Donalda Trumpa, nie zamilkły fanfary, gromkie brawa zwolenników i równie głośne gwizdy przeciwników. A jednak wszyscy już mają świadomość, że coś się na tej szachownicy zmienia jakby bardziej radykalnie. Nawet starając się nie ulegać presji informacji i komentarzy, mając wiedzę zaledwie szczątkową, trudno patrzeć w nieznane obojętnie. Jak się zmieni porządek tego świata, nie wiem. Może sprawa z Grenlandią okaże się zaledwie grymasem, podzielenie świata na strefy wedle przydzielonego odgórnie (czyt. z Białego Domu) dostępu do chipów (czyt. sztucznej inteligencji) tylko chwilowym zagraniem; może Chiny, czując dobry klimat i przetarty szlak, wcale się nie muszą połasić na nieswoje terytoria; może nowe rozdanie to wcale nie będzie partia tysiąclecia? „Może nie będzie wojny” – powinienem to powiedzieć wprost, ale jakoś nie przechodzi mi to przez gardło.
Inna sprawa, że kiedy analizuje się wszystko, co w mediach jest do przeanalizowania, można odnieść wrażenie, że każdy autor ma własną wizję rzeczywistości, ba – żyje w niej i ma się całkiem dobrze, wierząc, iż prawdą jest to, co mu się wydaje, że jest prawdą. Przy okazji inauguracji nowej amerykańskiej prezydentury trudno o tym nie wspomnieć, nie załamać przy tym rąk nad czasami, które przyszły, miliarderami, którzy bez najmniejszego zażenowania przejmują ręce rządzących w swoje ręce, manipulatorami, którzy przejmując rząd dusz w social mediach, przejmują również przyszłość tychże dusz, czy wreszcie sztuczną inteligencją, która poznała już całość ludzkiej wiedzy. Co z nią zrobi, na razie nie wiadomo, wiadomo natomiast, co ze sztuczną inteligencją robią ludzie. Jeden z naszych redakcyjnych kolegów usłyszał piosenkę słynnego artysty, który „zaśpiewał” ją, choć... od kilku lat nie żyje. – Nie do odróżnienia, nie do wykrycia – powtarza, trzymając się za głowę, w której nie mieści się mu, jakich czasów dożył. A że właśnie dożyliśmy wspomnienia świętego Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy, i mija rok od opublikowania przez papieża orędzia o AI, w bieżącym numerze „Gościa” omawiamy właśnie to, „co jest do wykrycia”, a co nie jest. Jak odróżnić prawdę od fałszu, sztuczne od prawdziwego, wartościowe – również w kontekście Ewangelii – od zbędnego? Jak się uchronić przed wprowadzeniem w błąd? Zwłaszcza media internetowe, które rządzą się własnymi prawami, sprowadzają naszą uwagę na manowce i nie robią sobie nic z poczucia przyzwoitości. Często za powielanymi przez nie szkodliwymi treściami nie stoi konkretny człowiek, a na pewno nie taki, który z każdego swojego słowa jest rozliczany. Pewnie powrócą czasy, gdy zatęsknimy za tradycyjnymi mediami, choć i w nich przecież może dochodzić do manipulacji, jednak na mniejszą skalę i niekoniecznie tak łatwo. Na razie starajmy się, by przetrwały te media, które są wiary godne.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.