Po dwóch miesiącach w areszcie trybunału haskiego b. dowódca Serbów bośniackich gen. Ratko Mladić jest skłócony ze wszystkimi osadzonymi: i z Serbami, i z Chorwatami, i z Bośniakami - pisze w czwartek serbska gazeta "Press".
Zaraz po umieszczeniu go w areszcie ONZ-owskiego trybunału ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii zatrzymany w maju generał wywołał prawdziwy chaos - twierdzi dziennik, przypominając, że jeszcze niedawno z kompleksu więziennego Scheveningen pod Hagą napływały sygnały, że więźniowie bez względu na narodowość przyjaźnią się i nawzajem sobie pomagają.
"W ciągu dwóch miesięcy zdołał pokłócić się ze wszystkimi oskarżonymi. Jest bardzo męczący w kontaktach, wygłasza monologi, które trwają dosłownie godzinę, większość oskarżonych zaczęła go więc unikać, bez względu na to, czy są to Serbowie, Chorwaci czy Bośniacy" - ujawnił gazecie obrońca jednego z osadzonych.
Jedyną osobą, która z nim wytrzymuje, jest dawny szef sztabu generalnego armii jugosłowiańskiej Dragoljub Ojdanić. Pomaga mu "w ubieraniu się, prasowanu, gotowaniu i innych czynnościach" - pisze "Press".
Wcześniej Mladić został przeniesiony na inne piętro, oficjalnie z powodu nieprzestrzegania dyscypliny, ale według informatora "Press" chodziło o oddzielenie go od Vojislava Szeszelja, byłego premiera Serbii i lidera skrajnych serbskich nacjonalistów, bo ulegał jego wpływom.
W Scheveningen, zwanym niekiedy "pięciogwiazdkowym" więzieniem, każdy osadzony ma własną celę, ale może się kontaktować z innymi. W areszcie jest sala gimnastyczna, siłownia i biblioteka, a także boisko na dworze. Osadzeni mają dostęp do fryzjera i pralni, mogą korzystać z komputera, nosić własną odzież, a nawet sami gotować lub zamawiać jedzenie w kantynie na własny koszt.