Zbrodniarze, tak jak my ich rozumiemy

Zgodna decyzja rządu i pałacu prezydenckiego, by zagwarantować ściganemu za zbrodnie przeciwko ludzkości premierowi Izraela nietykalność w czasie obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau nie tylko kompromituje nas na arenie międzynarodowej w wymiarze etycznym, ale również w bezprecedensowej skali pokazuje jako państwo dalekie od standardów demokracji.

„Uznajemy orzeczenia Międzynarodowego Trybunału Karnego z racji tego, że jesteśmy stroną statutu. To jest oczywiste. Chcę pokazać, że musimy być konsekwentni. Skoro stwierdziliśmy, że uznajemy wyrok dotyczący terrorysty Putina, to czy ten wyrok jest symetryczny, czy niesymetryczny względem Netanjahu i Galanta, również go uznajemy” – powiedział w grudniu w studiu „Kanału Zero” wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska, Andrzej Szejna. I dodał, że w razie przyjazdu aresztujemy Netanjahu tak, jak aresztowalibyśmy w analogicznej sytuacji Putina.

Bardzo szybko i brzydko się ta wypowiedź przedstawiciela rządu zestarzała. Minął od niej ledwie miesiąc, a premier oświadczył, że rząd przyjął uchwałę, która zagwarantuje najwyższym władzom Izraela (w tym ściganemu przez MTK Netanjahu) bezpieczeństwo w razie uczestnictwa w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Wcześniej pismo do premiera z taką prośbą skierował osobiście prezydenta Andrzej Duda. Sam szef rządu powiedział na konferencji prasowej, że list prezydenta był zbędny, bo niezależnie od tej prośby rząd od kilku dni pracował na przygotowaniem takich gwarancji. Mamy więc do czynienia z niezwykle rzadką w tej kadencji sejmu sytuacją, gdy premier i prezydent mówią jednym głosem. Szkoda, że jednomyślność dotyczy akurat tej sprawy, a nie na przykład szukania rozwiązań kryzysu prawnego czy najważniejszych projektów infrastrukturalnych, które mogłyby popchnąć Polskę w stronę dalszego rozwoju.

„Żelazny list” dla ściganego za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości szefa izraelskiego rządu to jeden z większych skandali, z jakimi mamy do czynienia na przestrzeni nie tylko ostatnich miesięcy, ale i lat. A to z tego powodu, że zasięg tej decyzji wykracza daleko poza granice Polski, a skutki dotyczą spraw wykraczających poza krajowe podwórko i lokalne spory partyjnych bonzów. Decyzja rządu stawia nas w jednym szeregu z takimi krajami jak Mongolia, która jesienią zeszłego roku ugościła ściganego przez ten sam trybunał w Hadze Władimira Putina. Wówczas kierowane przez Radosława Sikorskiego Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało komunikat, w którym wyraziło „żal, że wizyta prezydenta Federacji Rosyjskiej w Mongolii odbyła się w sytuacji, gdy ten jest objęty nakazem aresztowania Międzynarodowego Trybunału Karnego, a Mongolia jest państwem-stroną statutu”. W komunikacie podkreślono, że „wizyta ta podważa międzynarodowy wymiar sprawiedliwości karnej”.

Od ugoszczenia Putina w stolicy Mongolii nie minęło 5 miesięcy, a Polska decyzją premiera i z aprobatą prezydenta postanowiła postawić się w takiej samej sytuacji, podważając międzynarodowy porządek prawny.

Oczywiście nie można stawiać znaku równości między tym, co robi Putin na Ukrainie, a wojną między Izraelem a Hamasem. W pierwszym przypadku mamy jednostronną, niczym nie sprowokowaną napaść Rosji na Ukrainę. Konflikt między Izraelem a Palestyną jest znacznie starszy i bardziej skomplikowany,. Jak mało który spór na świecie spełnia kryteria nierozwiązywalnego konfliktu, w którym obie strony mają na sumieniu zbrodnie na niczemu niewinnych cywilach. Nawet obecna faza tej wojny zaczęła się przecież nie od bombardowań Strefy Gazy, ale od masowego ataku bojowników Hamasu na tereny zamieszkane przez Żydów, zamordowanie ponad tysiąca niewinnych ludzi, w tym kobiet i dzieci i uprowadzenie do Strefy Gazy ponad setki zakładników. Jednak czy to usprawiedliwia skalę izraelskiej kontrofensywy, w której ofiary cywilne liczone są już w dziesiątkach tysięcy, a izraelska armia (nazywana dla niepoznaki siłami samoobrony) potrafi posuwać się do bezwzględnego zabijania niosących pomoc humanitarną wolontariuszy – jak choćby rok temu, gdy w wieloetapowym ataku zginął cały zespół fundacji Worlds Kitchen, a wśród nich Polak Damian Soból? Do dziś za tamtą zbrodnię nikt nie poniósł odpowiedzialności.

Owszem, wina Netanjahu i Putina nie jest taka sama. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno rosyjski prezydent jak i izraelski premier są ścigani przez ten sam Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za tragedie, do których nie doszłoby, gdyby nie ich osobiste decyzje. Zresztą ta niesymetryczność sytuacji znajduje też odzwierciedlenie w fakcie, że takim samym nakazem aresztowania ścigany jest przywódca Hamasu.

Decyzja polskich władz o gwarancjach bezpieczeństwa dla premiera Izraela na wypadek, gdyby ten zechciał przyjechać na rocznicowe obchody do Auschwitz jest więc nie tylko sprzeczna z wcześniejszymi deklaracjami rządu, ale w poważny sposób podważa zobowiązania prawne naszego kraju na arenie międzynarodowej. I o ile przyzwyczailiśmy się do tego, że w krajowym porządku prawnym władza stosuje prawo wybiórczo, zgodnie z własnym interesem i „tak, jak sama je rozumie”, o tyle przeniesienie tej selektywności na poziom stosunków międzynarodowych jest jednak nową jakością w polskiej polityce. Zwrócił zresztą na to uwagę Trybunał w Hadze wydając w odpowiedzi na decyzję rządu oświadczenie:

„Trybunał polega na państwach, które egzekwują jego decyzje. Jest to nie tylko zobowiązanie prawne wobec Trybunału na mocy Statutu Rzymskiego, ale także odpowiedzialność wobec innych Państw-Stron. Jeśli państwa mają obawy dotyczące współpracy z Trybunałem, mogą konsultować się z nim w sposób terminowy i skuteczny. Państwa nie mogą jednak jednostronnie określać zasadności decyzji prawnych Trybunału. Jak stanowi artykuł 119 Statutu, wszelkie spory dotyczące funkcji sądowniczych Trybunału są rozstrzygane decyzją Trybunału”.

Rząd swoją decyzję uzasadnia prawem do upamiętnienia ofiar Holocaustu. Tyle tylko, że fizyczna obecność na uroczystościach ściganego za zbrodnie premiera Izraela nie jest do tego upamiętnienia konieczna. Trudno zrozumieć, dlaczego człowiek współodpowiedzialny za masakry na ludności cywilnej miałby być szczególnie traktowany w czasie obchodów, których celem jest uczczenie pamięci ofiar ludobójstwa, między innymi po to, by do takich tragedii więcej nie dochodziło. Złośliwi komentatorzy dodają też, że w tym samym obozie zginęło również wielu Rosjan, a wyzwolenia obozu dokonała Armia Czerwona, więc może i prezydentowi Rosji należałoby z tej wyjątkowej okazji udzielić gwarancji bezpieczeństwa?

Decyzja zawieszeniu przez Polskę wykonalności postanowienia Trybunału ma jeszcze jeden wymiar, wykraczający daleko poza przestrzeń wyłącznie etyczną. Polskie władze postanowiły nie wykonywać orzeczenia instytucji, która – również w naszym imieniu i za naszą, jako sygnatariuszy zgodą – jest powołana do bronienia praw słabszych poprzez ściganie ich katów. Do jak wielkiego chaosu prowadzi kwestionowanie orzeczeń niezależnych od rządu instytucji widzimy od długiego czasu na krajowym podwórku. W czasie napiętej sytuacji geopolitycznej, gdy światowe mocarstwa podważają porządek międzynarodowy, instytucje międzynarodowe odpowiedzialne za chronienie tego porządku powinny być szczególnie respektowane. MTK do takich instytucji należy i to pomimo faktu, że niektóre mocarstwa, jak choćby Rosja i Stany Zjednoczone go nie uznają. Pomimo tego faktu przecież ścigany decyzją MTK Putin rezygnuje z wyjazdów na teren państw uznających jurysdykcję trybunału (wyjątkiem jest przypadek Mongolii). Polskie władze – w osobie prezydenta i premiera – postanowiły zlekceważyć orzeczenie MTK i to w sytuacji, w której sami jeszcze minionej jesieni krytykowaliśmy inne państwo uznające orzeczenia haskiego sądu, za takie samo działanie. To podważa wizerunek Polski, jako państwa stosującego demokratyczne standardy nie tylko na poziomie krajowym, ale międzynarodowym. W sytuacji, w której sami odmawiamy wykonania aresztowania ściganego za zbrodnie przeciwko ludzkości polityka, uśmiech politowania może budzić oburzenie polskich władz na odmowę aresztowania przez Węgry ściganego za przestępstwa urzędnicze polskiego posła.

A wszystko to jest tym bardziej absurdalne, że polskie władze zakwestionowały decyzję MTK i udzieliły gwarancji bezpieczeństwa Netanjahu na wyrost, z własnej inicjatywy, w sytuacji, w której sam zainteresowany miał o to nie wnioskować i nie planował przyjazdu na uroczystości w Auschwitz. Jak mówi powiedzenie: cnotę straciliśmy, a rubelka nie zyskali.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.