Bóstwo skryte za człowieczeństwem

Święta Bożego Narodzenia są już za nami, ale przez cały rok musimy stopniowo uczyć się tajemnicy Boga, który dla nas przyjął ludzką naturę.

Uroczystością Objawienia Pańskiego zakończyliśmy świętowanie Bożego Narodzenia. Teraz – i liturgicznie, i dosłownie – wchodzimy w okres zwykły. Pamiętajmy jednak, że „zwyczajność” to również cecha Bożego Narodzenia – i to ta cecha, która nas do niego najbardziej przyciąga. Lubimy Boże Narodzenie, gdyż kojarzy się nam ono z dzieckiem, rodziną, zwykłością. I to kojarzy się do tego stopnia, że gdyby badacze z obcej planety chcieli – oglądając szopki, zwyczaje i obrzędy bożonarodzeniowe – określić istotę naszej religii, prawdopodobnie powiedzieliby: kult dzieciństwa. Czy może być bardziej ludzka lub bardziej humanistyczna i bezpieczna religia niż religia, w której wszyscy – włącznie z magami, mędrcami lub królami – klęczą przez niemowlęciem? 

Oczywiście, dojrzały chrześcijan wyjaśniłby zaraz badaczom z obcej planety, że w małym dzieciątku czcimy Boga, który przyjął do siebie ludzką naturę i – nie tracąc nic ze swego bóstwa – zamieszkał z nami jako człowiek. Dlatego w okresie Bożego Narodzenia czytamy nie tylko Ewangelię o narodzeniu konkretnego dziecka w Betlejem ponad dwa tysiące lat temu. W tym czasie czytamy też mini-traktat teologiczny św. Jana o Logosie-Słowie Boga, który w tym dziecku się całkowicie wyraził. I czytamy opowieści (tzw. hagady chrystologiczne) o cudownych okolicznościach, które owo narodzenie poprzedziły lub jemu towarzyszyły. Kościół, głośno i publicznie recytując te teksty, wyraża swą wiarę w człowieczeństwo i bóstwo Jezusa Chrystusa. 

Dogmat o dwóch (Boskiej i ludzkiej) naturach Jezusa Chrystusa – dogmat dojrzale sformułowany dopiero na soborze w Chalcedonie (451 r.) – to jeden z najtrudniejszych elementów doktryny chrześcijańskiej. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi nie potrafiło lub nie potrafi go przyjąć. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza: „Pierwsze herezje negowały nie tyle Bóstwo Chrystusa, ile raczej jego prawdziwe człowieczeństwo” (nr 465). Dziś – gdy słabnie zmysł boskości – jest dokładnie na odwrót: trudno zobaczyć nam w Jezusie Boga. Swego czasu Benedykt XVI zauważył, że sytuacja z Nazaretu – gdy jego mieszkańcy z niedowierzaniem pytali w odniesieniu do Jezusa „Czyż nie jest On [tylko] synem cieśli?” (Mt 13, 55) – powtarza się na naszych oczach. Czyż nie jest to tylko jeden z reformatorów religii żydowskiej początków naszej ery? – pytają (w ten lub podobny sposób) niektórzy wpływowi badacze Nowego Testamentu, a za nim liczni intelektualiści i publicyści oraz wszyscy ci, którzy ich słuchają. 

Sądzę, że nie powinniśmy się bać przytoczonych tu pytań. Więcej: sądzę, że ktokolwiek uznaje dogmat chalcedoński o podwójnej naturze Chrystusa, powinien spodziewać się takich pytań i wątpliwości. Są one bowiem niejako konsekwencją prawdziwego i pełnego człowieczeństwa Jezusa. Człowieczeństwa, które „sprawia”, że Jezus jest uwikłany w realia i spory historyczne, w przygodność i zwykłość ludzkiego losu, w sieć relacji międzyludzkich i małość ludzkich spraw. Za tym człowieczeństwem skrywa się bóstwo, które odnajdziemy dopiero wtedy, gdy będziemy naśladować uczniów Jezusa. Oni to bowiem, uważnie wpatrując się w słowa i czyny swego Mistrza, stopniowo odkrywali jego teofaniczną niezwykłość i wkraczali w rzeczywistość tajemnicy, która nas przerasta. Wkraczali w oparciu o swoje osobiste doświadczenia, które próbowali interpretować w kluczu hermeneutycznym Starego Przymierza, a później w abstrakcyjnym języku filozofii greckiej. 

W okresie świątecznym miałem okazję słuchać internetowych podcastów i wywiadów prof. Marcina Majewskiego, który przy okazji Bożego Narodzenia dzielił się swą wiedzą i wiarą biblijną. Jeden z duszpasterzy skomentował te podcasty wątpliwością, że choć są one wartościowe, to nie jest pewne, czy ich słuchacze będą umieli z nich skorzystać ku zbudowaniu swej wiary. Nie mogę odpowiadać za innych, ale jestem niemal pewny, że każda popularyzacja autentycznej wiedzy biblijnej przyniesie swe owoce. A przyniesie je tym bardziej, jeśli będzie się pamiętać właśnie o dogmacie chalcedońskim oraz o jego konsekwencjach: o podwójnej, bosko-ludzkiej, naturze Chrystusa oraz  o podwójnej, bosko-ludzkiej, naturze Biblii i Kościoła. Przecież Bóg przyszedł do nas jako człowiek. I mówi dziś do nas poprzez pisma ludzi, którzy Go rozpoznali oraz we wspólnocie osób, które przechowują pamięć o Nim i uobecniają Jego tajemnice. 
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Wojtysiak Jacek Wojtysiak Nauczyciel akademicki, profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Autor licznych artykułów i książek, w tym podręczników i innych tekstów popularyzujących filozofię. Stały felietonista portalu internetowego „Gościa Niedzielnego”. Z pasją debatuje o Bogu i religii z wierzącymi, poszukującymi i ateistami. Lubi wędrować po stronach Biblii i po ścieżkach Starego Gaju. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Ostatnio – wraz z Piotrem Sachą – opublikował książkę „Bóg na logikę. Rozmowy o wierze w zasięgu rozumu”.