Święta Bożego Narodzenia są już za nami, ale przez cały rok musimy stopniowo uczyć się tajemnicy Boga, który dla nas przyjął ludzką naturę.
08.01.2025 09:44 GOSC.PL
Uroczystością Objawienia Pańskiego zakończyliśmy świętowanie Bożego Narodzenia. Teraz – i liturgicznie, i dosłownie – wchodzimy w okres zwykły. Pamiętajmy jednak, że „zwyczajność” to również cecha Bożego Narodzenia – i to ta cecha, która nas do niego najbardziej przyciąga. Lubimy Boże Narodzenie, gdyż kojarzy się nam ono z dzieckiem, rodziną, zwykłością. I to kojarzy się do tego stopnia, że gdyby badacze z obcej planety chcieli – oglądając szopki, zwyczaje i obrzędy bożonarodzeniowe – określić istotę naszej religii, prawdopodobnie powiedzieliby: kult dzieciństwa. Czy może być bardziej ludzka lub bardziej humanistyczna i bezpieczna religia niż religia, w której wszyscy – włącznie z magami, mędrcami lub królami – klęczą przez niemowlęciem?
Oczywiście, dojrzały chrześcijan wyjaśniłby zaraz badaczom z obcej planety, że w małym dzieciątku czcimy Boga, który przyjął do siebie ludzką naturę i – nie tracąc nic ze swego bóstwa – zamieszkał z nami jako człowiek. Dlatego w okresie Bożego Narodzenia czytamy nie tylko Ewangelię o narodzeniu konkretnego dziecka w Betlejem ponad dwa tysiące lat temu. W tym czasie czytamy też mini-traktat teologiczny św. Jana o Logosie-Słowie Boga, który w tym dziecku się całkowicie wyraził. I czytamy opowieści (tzw. hagady chrystologiczne) o cudownych okolicznościach, które owo narodzenie poprzedziły lub jemu towarzyszyły. Kościół, głośno i publicznie recytując te teksty, wyraża swą wiarę w człowieczeństwo i bóstwo Jezusa Chrystusa.
Dogmat o dwóch (Boskiej i ludzkiej) naturach Jezusa Chrystusa – dogmat dojrzale sformułowany dopiero na soborze w Chalcedonie (451 r.) – to jeden z najtrudniejszych elementów doktryny chrześcijańskiej. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi nie potrafiło lub nie potrafi go przyjąć. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza: „Pierwsze herezje negowały nie tyle Bóstwo Chrystusa, ile raczej jego prawdziwe człowieczeństwo” (nr 465). Dziś – gdy słabnie zmysł boskości – jest dokładnie na odwrót: trudno zobaczyć nam w Jezusie Boga. Swego czasu Benedykt XVI zauważył, że sytuacja z Nazaretu – gdy jego mieszkańcy z niedowierzaniem pytali w odniesieniu do Jezusa „Czyż nie jest On [tylko] synem cieśli?” (Mt 13, 55) – powtarza się na naszych oczach. Czyż nie jest to tylko jeden z reformatorów religii żydowskiej początków naszej ery? – pytają (w ten lub podobny sposób) niektórzy wpływowi badacze Nowego Testamentu, a za nim liczni intelektualiści i publicyści oraz wszyscy ci, którzy ich słuchają.
Sądzę, że nie powinniśmy się bać przytoczonych tu pytań. Więcej: sądzę, że ktokolwiek uznaje dogmat chalcedoński o podwójnej naturze Chrystusa, powinien spodziewać się takich pytań i wątpliwości. Są one bowiem niejako konsekwencją prawdziwego i pełnego człowieczeństwa Jezusa. Człowieczeństwa, które „sprawia”, że Jezus jest uwikłany w realia i spory historyczne, w przygodność i zwykłość ludzkiego losu, w sieć relacji międzyludzkich i małość ludzkich spraw. Za tym człowieczeństwem skrywa się bóstwo, które odnajdziemy dopiero wtedy, gdy będziemy naśladować uczniów Jezusa. Oni to bowiem, uważnie wpatrując się w słowa i czyny swego Mistrza, stopniowo odkrywali jego teofaniczną niezwykłość i wkraczali w rzeczywistość tajemnicy, która nas przerasta. Wkraczali w oparciu o swoje osobiste doświadczenia, które próbowali interpretować w kluczu hermeneutycznym Starego Przymierza, a później w abstrakcyjnym języku filozofii greckiej.
W okresie świątecznym miałem okazję słuchać internetowych podcastów i wywiadów prof. Marcina Majewskiego, który przy okazji Bożego Narodzenia dzielił się swą wiedzą i wiarą biblijną. Jeden z duszpasterzy skomentował te podcasty wątpliwością, że choć są one wartościowe, to nie jest pewne, czy ich słuchacze będą umieli z nich skorzystać ku zbudowaniu swej wiary. Nie mogę odpowiadać za innych, ale jestem niemal pewny, że każda popularyzacja autentycznej wiedzy biblijnej przyniesie swe owoce. A przyniesie je tym bardziej, jeśli będzie się pamiętać właśnie o dogmacie chalcedońskim oraz o jego konsekwencjach: o podwójnej, bosko-ludzkiej, naturze Chrystusa oraz o podwójnej, bosko-ludzkiej, naturze Biblii i Kościoła. Przecież Bóg przyszedł do nas jako człowiek. I mówi dziś do nas poprzez pisma ludzi, którzy Go rozpoznali oraz we wspólnocie osób, które przechowują pamięć o Nim i uobecniają Jego tajemnice.
Jacek Wojtysiak Nauczyciel akademicki, profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Autor licznych artykułów i książek, w tym podręczników i innych tekstów popularyzujących filozofię. Stały felietonista portalu internetowego „Gościa Niedzielnego”. Z pasją debatuje o Bogu i religii z wierzącymi, poszukującymi i ateistami. Lubi wędrować po stronach Biblii i po ścieżkach Starego Gaju. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Ostatnio – wraz z Piotrem Sachą – opublikował książkę „Bóg na logikę. Rozmowy o wierze w zasięgu rozumu”.