Sprzymierzyć się z Mocniejszym

Nieraz płakać mi się chce, gdy widzę, jak chrzest udzielany jest jakiemuś dziecku w zaciszu kaplicy, bez udziału wiernych, albo w zakrystii.

Nieraz płakać mi się chce, gdy widzę, jak chrzest udzielany jest jakiemuś dziecku w zaciszu kaplicy, bez udziału wiernych, albo w zakrystii. Największy sakrament sprowadzony do rangi epizodu. Czy może dziwić, że wielu z nas nie nosi w sobie żadnej dumy z bycia zanurzonym w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa? Zachowujemy się nieraz, jakbyśmy pogubili nasze dowody tożsamości. Wystarczy zatrzymać się przy sadzawce chrzcielnej, w jaką zaopatrywane były dawne bazyliki wczesnochrześcijańskie, by zrozumieć dawne podejście do faktu nowych narodzin chrześcijanina, do życia połączonego z Najświętszą Trójcą. Nic dziwnego, że św. Teresa Wielka mogła stwierdzić: „Bóg i ja – razem stanowimy większość”. Zapowiedź Jana Chrzciciela z dzisiejszej Ewangelii: „Idzie mocniejszy ode mnie… On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem” wyjaśnia sekret wewnętrznej siły, której chrześcijanin potrzebuje do codziennych zmagań ze złem, grzechem i przeciwnościami życia, a która kiedyś wyposaży go w odpowiednią broń do stoczenia ostatecznej batalii ze śmiercią. Sami nie damy rady, ale z Nim możemy zrealizować wszystko, co On nam powie bądź obieca. Ci, którzy zostali włączeni przez chrzest w Jezusa Chrystusa i są częścią Jego ciała, mają udział w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Trzymaj się blisko Niego i nie zasmucaj Bożego Ducha, który mieszka w tobie, a ujrzysz w swoim życiu wielkie rzeczy.

Największą żywotność życiu katolickiemu zapewnia entuzjazm związany z odkrywaniem zapomnianych studni i odnajdywaniem w nich czystej i świeżej wody. Dlatego też ojcowie na ostatnim soborze domagali się udostępnienia ludziom powrotu do własnego chrztu, by wydobyć z niego tkwiące w nim duchowe moce. Gdzie się podział ten entuzjazm? Kościół posiada słowa i znaki, za pomocą których może przekazywać życie wieczne jako coś rzeczywistego, nie metaforę. Angielska pisarka Helen Waddell mówiła: „Posiadanie choćby najmniejszego pojęcia o nieskończoności jest jak wyjmowanie kamienia z otworu studni”. Czyż nie jest to fundamentalne zadanie chrześcijańskie na obecną chwilę? Kiedy wchodzimy do Kościoła przez chrzest, zostajemy wszczepieni w Winny Krzew – Chrystusa. Chrzest jest sakramentem bardzo niedocenianym, być może dlatego, że tak wielu z nas było ochrzczonych jako dzieci i nie zachowało żadnych wspomnień tego wydarzenia. Przyjmujemy go bardziej jako pewnik niż jako dar. W efekcie wielu rodziców zaczyna lepiej rozumieć swój chrzest dopiero wtedy, gdy są świadkami chrztu własnych dzieci. John Henry Newman opisywał chrzest jako sakrament, który czyni z nas jakby Arkę Przymierza, ponieważ sprawia, że chwała Boża w postaci Ducha Świętego zstępuje i zamieszkuje w nas. Poprzez chrzest Jezus powołuje nas, byśmy podporządkowali świat Jego królewskiej chwale. I namaszcza nas na kapłana, abyśmy składali Mu duchową ofiarę swojego życia i miłości. Chrześcijaństwo spełnia w społeczeństwie funkcję zaczynu, o ile ludzie naprawdę wierzą w Jezusa Chrystusa, żyją Ewangelią, kochają Kościół i postępują, jak na uczniów Chrystusa przystało. Jeśli tak nie jest, religia staje się jedynie pewną formą autoterapii. Niestety, wielu z nas właśnie w ten sposób przeżywa swój chrzest.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Robert Skrzypczak Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem