Wielka tragedia dotknęła Norwegię. Kiedy zamykamy ten numer „Gościa”, wiadomo, że w strzelaninie na wyspie Utoya oraz w wybuchu bomby przed rządowymi budynkami w Oslo zginęło 76 bardzo młodych w większości osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych
Prawie 20 bardzo ciężko (więcej na str. 46–49). W pierwszych komentarzach uparcie wracało jedno pytanie: jak to możliwe, że w kraju tak bezpiecznym, zamożnym, słynącym z otwartości na inne narodowości, różne religie i poglądy, szeroko otwierającym drzwi dla azylantów z całego świata, mogło dojść do tak krwawego przejawu nietolerancji i nienawiści. Kombinując tylko po ludzku, trudno znaleźć odpowiedź, dlatego w obliczu tragedii ludzie pierwsze kroki kierują do kościoła. U Pana Boga szukają pocieszenia. Do Niego przynoszą swoje cierpienie, bezradność w obliczu tragedii. Przed luterańską katedrą w Oslo, gdzie dzień po masakrze modlono się i za tragicznie zmarłych, i za przerażoną Norwegię, z godziny na godzinę rosła góra kwiatów. Tysiące zamyślonych, a może pogrążonych w modlitwie ludzi. To znak solidarności, wyraz współczucia i łączności w żałobie z rodzinami ofiar. Kiedy w telewizji oglądam te obrazy, przypominam sobie kwietniowe dni ubiegłego roku w Polsce. Naszą narodową tragedię – śmierć 96 osób w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem – przeżywaliśmy podobnie. Pamiętamy, jak ważne były wtedy dla nas znaki solidarności, zapewnienia o modlitwie i wyrazy współczucia płynące do Warszawy z całego świata. Dobrze więc rozumiemy dotkniętych narodową tragedią Norwegów. Nawet jeśli nie znajdujemy słów pocieszenia i nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie dlaczego, możemy im ofiarować naszą modlitwę – o miłosierdzie Boże dla zabitych, pocieszenie dla ich rodzin oraz nadzieję dla wszystkich Norwegów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura