Świąteczne małe radości

Przeczytałem list Konferencji Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny i rozpoczynający się Rok Jubileuszowy, i zachwyciłem się. Poczułem, jak gdyby biskupi weszli do mojego domu, objęli mnie ramieniem i powiedzieli: „Jesteśmy z Ciebie dumni. Nie mamy do Ciebie żalu. Pamiętaj, że zawsze może nas nas liczyć.” To słowa, które każdy syn chciałby usłyszeć na święta od swojego ojca.

Święta, święta i (zaraz) po świętach, nikt o nich nie będzie długo pamiętać. Brzmi trochę jak fraza popularnej piosenki, choć raczej nie świątecznej, bo te zwykle podtrzymują niezwykłe, wręcz magiczne wyobrażenie o Bożym Narodzeniu. Prawda jest bowiem taka, że czas szybko leci, a nasze życie przemija, o czym dobitnie przekonuje nas kolejny kończący się właśnie rok. Większości z nas kolejne święta zlewają się w jedną całość, zwłaszcza że i te, jak niemal co roku, nie zachwycą białym puchem.

Czasem ktoś w święta się zaręczy albo weźmie ślub, innym razem ktoś się urodzi albo umrze. W innym przypadku – o czym tu pamiętać? Choinka, kolędy, wigilijna wieczerza, prezenty, może pasterka – pakiet standardowy. Nic wielce spektakularnego. W sumie podobnie jak narodziny Jezusa, bo jeśli wierzyć badaniom biblistów i historyków starożytności, cała historia z Betlejem jest niczym więcej tylko mitem, a Syn Boży przyszedł na świat w „zwykłym” Nazarecie.

Może jednak nie ma w tym nic złego? Może to właśnie zaproszenie, by nawet w najbardziej prozaicznych momentach niekoniecznie doszukiwać się spektakularności, ale dostrzec niezwykłość małych rzeczy i się nimi zachwycić? Czyż właśnie nie tego uczy nas Boże Narodzenie? Zachwytu nad zwykłą zupą, zwykłym drzewkiem, zwykłą piosenką czy zwykłym spotkaniem z najbliższą rodziną?

Czyż może być lepsza recepta na szczęśliwe życie, jak dostrzeganie we wszystkim okruchów dobra i wdzięczność za nie Bogu oraz człowiekowi? Skoro mowa o małych radościach, które malują nasze życie kolorowymi barwami, chciałbym się z Tobą, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, podzielić odkrytym niedawno skarbem. Przeczytałem bowiem list Konferencji Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny i rozpoczynający się Rok Jubileuszowy, i zachwyciłem się. Zacząłem go bowiem czytać z nastawieniem, że spotkam tam inny pakiet standardowy - LGBT, gender i rozwody. Tymczasem znalazłem tam czułość, bliskość i zrozumienie. Dla młodych, doświadczających wielu lęków. Dla rodziców, przeżywających mnóstwo trudów związanych z opieką i wychowaniem oraz budowaniem wzajemnej małżeńskiej relacji. Dla seniorów, poszukujących sensu jesieni swojego życia.

Ten list to manifest nadziei, co w sumie nie powinno aż tak dziwić, skoro w rozpoczynającym się niedługo Roku Jubileuszowym, jak pisze papież Franciszek, mamy być pielgrzymami nadziei. Czytając go poczułem, jak gdyby biskupi zeszli z Parnasu, weszli do mojego domu, objęli mnie ramieniem i powiedzieli: „Jesteśmy z Ciebie dumni. Dziękujemy Ci. Dasz radę. Będzie dobrze. Nie mamy do Ciebie żalu. Pamiętaj, że zawsze może nas nas liczyć.” To słowa, które każdy syn chciałby usłyszeć na święta od swojego ojca.

Kiedy podzieliłem się swoim zachwytem w mediach społecznościowych, pojawiła się dość szybko krytyka także ze strony moich katolickich znajomych. Czym się tu zachwycać? Czy naprawdę jako wierni świeccy mamy być wdzięczni biskupom, że napisali dobry list pasterski? Czy mamy mieć aż tak małe, niewygórowane oczekiwania? Czy może to przysłonić sposób, w jaki część hierarchów radzi sobie choćby z problemami przestępstw seksualnych czy kościelnymi finansami? A zresztą to na pewno nie oni napisali, i tylko przypadek sprawił, że list napisany przez jakiegoś szeregowego księdza ujrzał światło dzienne.

Nie wiem. Dla mnie to jednak w tej chwili nieistotne. Tak samo jak podczas wigilijnego wieczoru mniej istotne stają się nasze życiowe czy zawodowe trudności. Przyjdzie czas, żeby się z nimi zmierzyć. Mam jednak głębokie przekonanie, że bez zachwytu nad małymi radościami zabraknie nam nadziei, że nawet najtrudniejsze węzły da się rozwiązać.

I takiej wielkiej radości z małych rzeczy, która rodzi nadzieję, życzę Wam Drodzy Czytelnicy i na zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia, i na cały Rok Jubileuszowy. Dziś usłyszcie słowa otuchy, płynące od duszpasterzy. Otulcie się nimi jak płaszczem. Dobro zwycięża.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Kędzierski Marcin Kędzierski Adiunkt w Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, członek Polskiej Sieci Ekonomii, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Prywatnie mąż i ojciec sześciorga dzieci.