Paraliż ruchu kolejowego we Włoszech to wynik gigantycznego pożaru, który wybuchł w niedzielę rano na budowie stacji Tiburtina w Rzymie. Na dworcach w Mediolanie, Bolonii i Florencji tysiące ludzi od wielu godzin czekają na pociągi do Wiecznego Miasta.
W pożarze nikt nie odniósł obrażeń. Przyczyny pojawienia się ognia nie są na razie znane, ale nie wyklucza się podpalenia; prokuratura wszczęła śledztwo.
Władze włoskiej stolicy i dyrekcja kolei apelują, aby zrezygnować z podróży pociągiem w niedzielę, gdyż - jak poinformowano - pożar będzie miał długie reperkusje dla komunikacji kolejowej w prawie całym kraju.
Tysiące ludzi koczuje na stacjach w wielu miastach oczekując na pociąg do stolicy. Opóźnienia przekraczają pięć godzin. Skutki blokady ruchu odczuli nawet podróżni jadący w kierunku Rzymu z odległego Turynu na północy Włoch.
Komunikacyjny chaos ogarnął także znaczną część metra we włoskiej stolicy.
Gwałtowny pożar na budowie stacji Tiburtina, który wciąż nie został opanowany mimo kilkugodzinnej walki zastępów straży pożarnej, przeniósł się do remontowanego skrzydła starego gmachu stacji. Jego gaszenie jest bardzo utrudnione, ponieważ pali się wiele kabli elektrycznych. Mieszkańców okolic ostrzeżono, że dym z płonących instalacji może być niebezpieczny dla zdrowia.
Tiburtina to jeden z najważniejszych węzłów kolejowych w Wiecznym Mieście. Budynki dworca uznano za nienadające się do użytku.